Psychoterapeuta uważa, że nasze społeczeństwo ma wpojony kult rodziny, jej nadrzędną wartość nad wszystkim. Jeżeli życie w rodzinie jest wartością nadrzędną, to czym staje się budowanie relacji poza rodziną, jak bardzo wartość tracą inne relacje, przyjaźnie, znajomości?
Psychoterapeuta w kontekście zbliżających się świąt Bożego Narodzenia podkreśla, że dla każdego rodzina ma inny wymiar i inne znaczenie. - Rodzina to miejsce,gdzie uczymy się siebie, rzeczywistości, budowania relacji, tu też uczymy się, czym ona jest. Uczymy się, obserwując, naśladując pewne wzorce zachowań i postępowania, radzenia sobie z rzeczywistością. Te wzorce nieświadomie pozostają w nas - mówi Marcin Jarecki.
- Nasze społeczeństwo ma wpojony kult rodziny, nadrzędną wartość rodziny nad wszystkim. O rodzinie, trochę jak o zmarłym, mówimy dobrze albo wcale. A to nie jest dobre dla nikogo. Rodzina jest żywa, jest czymś, co stale się zmienia, choć rdzeń pozostaje stały, ale warstwy są w ruchu. I im więcej rozmawia się w rodzinie, tym lepiej ona funkcjonuje w sobie i w społeczeństwie - uważa M. Jarecki.
- Rodzinę się chroni, obudowuje prawami, obowiązkami, nadaje przywileje. Ostatnio dość wyraźna jest tendencja społeczna do polaryzacji, dodatkowo wzmacniana odgórnie, a to też ma swoje konsekwencje dla rodzin. Natomiast jeżeli życie w rodzinie jest wartością nadrzędną, to czym staje się budowanie relacji poza rodziną, jak bardzo wartość tracą inne relacje, przyjaźnie, znajomości? – zastanawia się.
- Jako terapeuta często pracuję z rodzinami, z dziećmi. Do mojego gabinetu przychodzą ludzie, którzy nie mają czasu na rodzinę albo nie wiedzą, czym ona powinna być. Przekonanie, jakie w sobie niesiemy, mówi, że powinniśmy założyć rodzinę, mieć dzieci, wnuki, bo tak jest, bo inni tak mają, bo co inni powiedzą. Rodzina przechodziła wiele transformacji, zmian społecznych i kulturowych. Obecni dwudziestoparolatkowie, którzy zakładają rodziny, to dzieci rodziców, którzy wyjeżdżali za granicę, którzy nie mieli czasu dla dzieci, bo pracowali na kilku etatach, dorabiali po nocach. Dzieci z kluczem na szyi doczekały się swoich dzieci i tu zaczyna się problem - analizuje.
Pedagog dodaje, że jeżeli uczymy się przez naśladowanie, to odtworzymy to, co już znamy, i nieświadomie powielimy wzorce, które w sobie nosimy. - Czasem pojawi się frustracja, bo chociażby środki masowego przekazu kreują swój obraz rodziny. Kolorową, uśmiechniętą, pełną sukcesu. Rodzinę, która wszystko ma, wszystko może, w której złe dni naprawiają magiczne tabletki, a samobieżne odkurzacze posprzątają za jej członków brudy rodzinne spod kanapy. Obraz, który widzimy, nie zgadza się z tym, który widzimy na co dzień. I ta frustracja powoduje, że więcej pracujemy, żeby zapewnić to wszystko, o czym tak głośno słyszymy niemal na każdym kanale - precyzuje.
Jeżeli rodzic nie uczy „rodziny”, to dziecko uczy się jej od świata. Spojrzy tam, gdzie są kolorowe obrazki, głośne dźwięki, gdzie jego uwaga zostanie przyciągnięta, gdzie zostanie zaakceptowany. Niekiedy sami damy dziecku do ręki tablet albo smartfon, żeby się sobą zajęło, a dzieci bardzo szybko uczą się, jak korzystać z tych urządzeń i jak z nich uczyć się o świecie - w tym o rodzinie. Może to trochę przerysowana rzeczywistość, ale wiele osób tego doświadczyło, nosi w sobie poczucie zranienia, pustki, odrzucenia i opuszczenia. Nosi w sobie brak umiejętności budowania więzi, relacji trwałej i stabilnej. Są też rodziny, w których przemoc, nadużycia, alkohol są na porządku dziennym, a wzorzec zranionej relacji dzieci wnoszą ze sobą w życie dorosłe - przekonuje M. Jarecki.
Podkreśla, że dorośli noszą w sobie rany tak głębokie, że można im pomóc je zagoić po wielu latach pracy. Natomiast trudno zmienić schemat postępowania - kopiowania zachowań rodziców. - Dlatego nie powinniśmy się martwić, jeśli nie potrafimy czegoś zbudować albo gdy nie chcemy budować tak, jak nauczyła nas nasza rodzina, gdy nie chcemy ponownie ranić siebie i kogoś. To też jest w porządku, gdy nie zmuszamy się do czegoś, lecz budujemy po swojemu relacje, przyjaźnie, znajomości. Nawet jeśli ktoś nie potrafi zbudować rodziny, nie oznacza to, że na świecie pozostanie sam albo, że jest kimś gorszym. Świadomość siebie pozwala na wybór, wybór tego, na co każdy jest gotowy - konkluduje psychoterapeuta.
Marcin Jarecki - psychoterapeuta, pedagog, realizator programu wspierającego rodziców „Szkoła dla rodziców i wychowawców”. Na co dzień pracuje w stowarzyszeniu „Agape” oraz prowadzi prywatny gabinet przy ul. Granicznej 4 w Lublinie. Więcej informacji na www.marcin-jarecki.pl.