Miał 35 lat i był w drodze na misje.
O Bogu chciał opowiadać w Gabonie. Przygotowując się do wyjazdu, zginął tragicznie w górach we Francji. W Lublinie odbył się pogrzeb br. Piotra Hejno. W tym mieście się urodził się, został ochrzczony, chodził do szkoły, odkrył swoje powołanie.
Przygotowując się do bierzmowania, wybrał imię Franciszek. Już wtedy chciał iść śladami Biedaczyny z Asyżu. W 1999 roku, podczas pielgrzymki na Jasną Górę, odkrył, że chce poświęcić życie Bogu, że służba Ewangelii jest tym, co stanowi sens jego życia.
W 2003 roku został przyjęty do wspólnoty Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów w Lublinie. Od tamtej pory w różnych miejscach i posługach szedł za św. Franciszkiem. Od dawna myślał o misjach. Kilka lat temu odwiedził swoich współbraci w Gabonie. To wtedy utwierdził się w pomyśle „powołania w powołaniu” – chciał zostać misjonarzem i do wyjazdu do Afryki przygotowywał się we Francji, ucząc się języka i uczestnicząc w rekolekcjach. To tam spotkała go siostra śmierć. Msza św. pogrzebowa odbyła się w kościele kapucynów na Poczekajce. Przewodniczył jej prowincjał Prowincji Warszawskiej Braci Mniejszych Kapucynów o. Łukasz Woźniak. Wraz z nim modlili się bracia z różnych wspólnot kapucyńskich w Polsce, a także współbracia, m.in. z Białorusi, Litwy, Gabonu, Belgii i Francji.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się