Wśród codziennych spraw do załatwienia i kolorów otaczającego świata nagle ktoś gasi światło. Choroba przychodzi zwykle niespodziewanie i zmienia wszystko.
Takich sytuacji zazwyczaj nikt się nie spodziewa. Objawów nie widać na pierwszy rzut oka, choć potem, kiedy spogląda się z perspektywy, można uchwycić, że były znaki przepowiadające.
– Choroby psychiczne mają to do siebie, że przychodzą niespodziewanie, zatrzymują ludzi w biegu, najczęściej młodych, między
Oczywiście każdy przypadek jest inny, ale łączy je stan głębokiego smutku, apatii, lęku, który odbiera podstawowe umiejętności. Kiedy kryzys mija, osoby zmagające się ze schizofrenią muszą często uczyć się wszystkiego od początku.
– Nie chodzi tu tylko o umiejętności społeczne, kontakt z innymi ludźmi, załatwianie różnych spraw, ale także o naukę samoobsługi, takich prostych rzeczy jak dbanie o własną higienę, zrobienie sobie herbaty, czy kupienie bułki – mówi psycholog.
Wyzwaniem dla bliskich jest angażowanie chorych w różne codzienne sprawy. Cierpiący na schizofrenię mają tendencję do izolowania się, tymczasem chodzi o to, by uczestniczyli w normalnym życiu. – To nie jest łatwe zadanie, bo wymaga wiele cierpliwości i często trzeba poczekać, by osiągnąć to, o co nam chodzi. Trzeba zrozumieć, że ktoś przechodzi kryzys. Każdy z nas miewa gorsze dni, a chory ma po prostu dużo gorsze dni. Kiedy tak podejdziemy do problemu, łatwiej nam zrozumieć osobę chorą – zachęca pani Iwona.
Lata doświadczeń zawodowych psychologów pokazują, że nastawienie społeczeństwa do ludzi chorych psychicznie powoli się zmienia.
– Dziś niektórzy celebryci przyznają się do depresji, można w różnych mediach o niej przeczytać, a jeszcze kilka lat temu był to temat wstydliwy. Niemniej jednak, szczególnie w małych społecznościach, wciąż są problemy z akceptacją ludzi borykających się z chorobami psychicznymi. Bywa, że rodziny się ich wstydzą. Można powiedzieć, że jest lepiej, ale wciąż daleka droga przed nami – mówi psycholog.
Więcej będzie można przeczytać w 6 numerze "Gościa lubelskiego".