Osiem lat temu, 10 lutego 2011 r., zmarł nagle abp Józef Życiński. Był człowiekiem niezwykłym.
Łączył w sobie powołanie kapłana, temperament publicysty, pasję naukowca i dociekliwość filozofa. Otwierał drzwi Kościoła dla ludzi poszukujących.
Na sercu szczególnie leżał mu dialog religii ze światem nauki. Jego misją było pokazywanie, że współczesny uczony może być człowiekiem religijnym. Na jakiej podstawie tak twierdził?
Po pierwsze, abp Życiński zwracał uwagę na rolę matematyki w naukach przyrodniczych. Jak geny - powiadał - wyznaczają możliwości rozwoju organizmu, tak struktury matematyczne wyznaczają możliwości ewolucji wszechświata. Owe struktury zaś, tzw. „pole racjonalności”, są tak subtelne czy wręcz przemyślne, że można je potraktować jako przejaw Umysłu Boga.
Po drugie, ewolucja wszechświata fascynuje pojawiającymi się w nim nieprzewidywalnymi nowościami. Jedną z nich jest ludzka świadomość, dzięki której mamy naukę, a świat zyskuje nową jakość: bycie poznanym. Wydaje się więc, że wszechświat zmierza ku doskonalszej postaci czy wręcz jest przez kogoś przyciągany. „W tym ujęciu Bóg jawi się jako subtelny Poeta Świata, który kieruje ewoluującą przyrodę w stronę swych ideałów piękna i dobra”.
Abp Życiński swoje stanowisko określał za pomocą greckiego słowa „panenteizm”, czyli: wszystko (jest) w Bogu. Jak św. Paweł na Areopagu wołał do współczesnych, że Bóg jest niedaleko, gdyż „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”. Co więcej, dzięki wcieleniu stał się On towarzyszem naszych cierpień. Rzeczywiście, w swoim życiu abp Życiński naśladował uniżenie Boga.
Choć lubił błyszczeć w dyskusji, nie wynosił się swym urzędem. Pamiętam jak podczas jednego spotkania przedstawił się gościom prostymi biblijnymi słowami: Jestem Józef, Wasz brat.