Kościół, który często mijał, był zwykle zamknięty. Tego dnia jednak drzwi były otwarte. Nie planował tam wejść i do dziś nie wie, czemu to zrobił. Wewnątrz nie było nikogo, ale on miał pewność, że ktoś na niego patrzy. W ciągu kilku sekund zmieniło się jego życie.
Dziwne wypadki
Skończył studia i ze swoimi trzema siostrami zdecydował się otworzyć dom dla starszych ludzi. – Nie robiliśmy tego z miłości, ale dla zysku. Wynajęliśmy hotel i zaczęliśmy przystosowywać go na te potrzeby. Wówczas mój ojciec popadł w depresję, nie wstawał z łóżka i wciąż płakał. Zacząłem się go wstydzić. Jednocześnie starałem się o wszystkie pozwolenia na to, by hotel mógł działać jako dom starszych ludzi. Okazało się, że jest to niemożliwe, a hotel działał wcześniej tylko dlatego, że poprzedni właściciel płacił łapówki burmistrzowi. Przez przypadek odkryłem to i miałem dokumenty na potwierdzenie. Ktoś się dowiedział, że mam dowody i zaczęto mnie straszyć. Tego dnia, a była to sobota, wróciłem do domu i zastałem ojca, który próbował popełnić samobójstwo. W tym samym dniu, wujek, któremu ufałem, zmarł na atak serca. Tyle strasznych rzeczy zdarzyło się jednego dnia, to było przerażające. Nie wiedziałem wówczas, że znajome siostry zakonne, które skądś wiedziały o moich problemach, postanowiły właśnie w soboty szczególnie modlić się za mnie. W następną sobotę o 10 rano zadzwonił dzwonek do drzwi. Przyszła policja, szukając mnie. Powiedziałem, że nie zrobiłem nic złego, ale musiałem z nimi pójść na komisariat. Zaczęto mnie wypytywać o różne sprawy związane z hotelem. W efekcie przesłuchania trzy osoby poszły do więzienia. Każdy dzień był gorszy, aż w końcu znowu przyszła sobota. Odwiedziła mnie kobieta, która opowiedziała nam o mężczyźnie z amputowaną nogą, że jest w szpitalu i potrzebuje pomocy. Pojechałem tam, podpisałem dokumenty i zabrałem go do swojego domu. Oskarżono mnie o jego uprowadzenie. Odwiozłem go do szpitala i wściekły ruszyłem do domu inną drogą niż zwykle, choć też dobrze mi znaną – opowiada.
Spotkanie w pustym kościele
Przejeżdżał przez wieś, w której był kościół, zawsze zamknięty, odkąd Marco pamiętał. – Mijając go, zobaczyłem, że jest otwarty. Postanowiłem wejść. Kościół był pusty. Usiadłem w ławce i poczułem, że ktoś się na mnie gapi. Rozglądam się, ale nikogo nie ma, jednak poczucie, że ktoś na mnie patrzy, było tak przekonujące, że byłem pewien, iż ktoś tu jest, i wiedziałem, że to Bóg, chodź wcześniej nie wierzyłem w osobowego Boga. Zacząłem doświadczać, że jestem owinięty Bożą miłością. Stało się to dla mnie oczywiste. Czułem się zanurzony, jakbym wszedł do basenu. Spływał na mnie pokój. Pierwszy raz czułem się tak szczęśliwy i akceptowany. Czułem, że wróciłem do domu. W ciągu 10 sekund byłem pewien, że w Niego wierzę. Wszystkie moje lęki zniknęły i płakałem z radości. Zakochałem się w Nim. Przez następne 7 miesięcy, kiedy się modliłem, czułem, że się z Nim spotykam. Zawsze wówczas pojawiał się cudowny zapach perfum. Gdziekolwiek byłem i się modliłem lub o Nim mówiłem, a że byłem zakochany, więc cały czas mówiłem o Jezusie, wszędzie roznosił się zapach perfum. Któregoś razu w kościele, gdy się modliłem, zapach był tak silny, ze ksiądz przerwał kazanie i zapytał: „Czy wy też to czujecie?”. Poprosiłem wówczas Jezusa, żeby już nie pachniało, bo tak trudno mi funkcjonować. Spotkałem się z dawnymi przyjaciółmi i opowiadałem im o Jezusie, ale oni wyśmiali mnie i odrzucili. Nie czułem się jednak sam, bo miałem pewność, że mam przyjaciela, który nigdy mnie nie zostawi – ma na imię Jezus – mówi Marco.
Dzieląc się swoim doświadczeniem spotkania z Bogiem, Marco podkreślał, że błogosławieństwo to nie jest magiczne słowo, które wypowiada ktoś nad kimś. – Błogosławieństwo jest umiejętnością wzrastania, posiadania władzy i powiększania terytorium. Do tego Bóg nas uzdalnia. Za każdym razem, gdy Bóg do nas mówi, udziela nam możliwości i umiejętności robienia tego, co nam mówi. Bóg stworzył nas z rękami, by te ręce pracowały, brały i dawały. Wiara jest czymś, czego uczymy się używać, jest bardzo dynamiczna. Dzięki niej jesteśmy w stanie zmienić królestwo z ziemskiego na Boże. Używając ręki, jaką jest wiara, możemy brać to, co jest w królestwie Bożym i przyprowadzić do naszej rzeczywistości. Zachęcam was, byście zaczęli to czynić – prosił Marco Cicioletti.