Obudziłem się, gdy ktoś zaczął mnie bić, kazali nam się spakować, ustawić w szereg i iść nocą przez las. Powiedzieli, że jeżeli ktoś się wychyli z szeregu, zostanie zastrzelony - opowiada misjonarz ze zgromadzenia ojców białych.
Ojciec Jean pochodzi z Burundi. Gdy miał 16 lat, rebelianci wtargnęli do niższego seminarium duchownego, w którym przebywał razem z innymi młodymi kandydatami do kapłaństwa i wszystkich, którzy się w nim znajdowali, porwali. - Uzbrojeni mężczyźni kazali nam się spakować i wyjść przed budynek. Powiedziano nam, że każda próba ucieczki będzie od razu karana śmiercią - opowiada.
Porwani zostali przekazani kolejnej grupie. - Trafiliśmy do obozu rebeliantów. Byliśmy bici, upokarzani, robiliśmy tam wszystko, co nam kazano. Zostaliśmy też tylko w najgorszych ubraniach, bo całą resztę naszego dobytku nam zabrano. Całymi dniami musieliśmy pracować, a dla zabawy nasi właściciele w nocy kazali nam się rozbierać i wchodzić do zimnej rzeki. Nie dostawaliśmy jedzenia.
Niektórzy przyjaciele o. Jeana próbowali udziec. - Niestety to był tragiczny dzień, bo zostali złapani. Przyprowadzono ich do nas i i bito na naszych oczach aż do śmierci. To było bardzo traumatyczne przeżycie.
Któregoś razu Jean został wytypowany do grupy, która miała przenieść obóz w inne miejsce. Obejmowało to przejście przez granicę państwa. Bandyci obrabowali jedną z napotkanych na drodze wiosek, nie chcąc się dzielić z niewolnikami jedzeniem, pozwolili im wrócić do wioski w poszukiwaniu pożywienia. Tę okazję wykorzystał młody Jean, aby uciec i odzyskać wolność.
Dziś o. Jean jest misjonarzem w Zgromadzeniu Misjonarzy Afryki. Jest też zaangażowany w walkę z handlem żywym towarem. Działa w założonej 9 lat temu przez Polaka Radosława Malinowskiego fundacji HAART.
- Nasza organizacja jest jedyną, która udziela pomocy ofiarom handlu ludźmi - informuje Radosław Malinowski. - Różnego rodzaju komórki ONZ informują, że każdego roku sprzedawanych jest ok 40 mln osób. Za każdym takim człowiekiem stoją niesamowite dramaty. My spotykamy się w naszej pracy z dziewczynkami, które w ciągu roku czy dwóch przeżyły tyle, że to by starczyło na niejedno życie. Zostały porwane z domów, zmuszone do prostytucji, gwałcone, bite, czasami to osoby kalekie, którym tak zniszczone zdrowie.
Fundacja Haart założona przez R. Malinowskiego od początku stara się pomagać ofiarom handlu ludźmi, uważając to za chrześcijański obowiązek. - Staramy się ich ratować z niewoli i rehabilitować. Ci ludzie są bardo często porywani przez mafie i organizacje terrorystyczne. Mieliśmy w naszym schronisku dziewczynki porwane, by stały się żonami terrorystów - wyjaśnia R. Malinowski.
Aktualnie trwa zbiórka pieniędzy na pomoc ofiarom handlu ludźmi w Kenii, prowadzona przez Fundację Haart Kenya, Pomoc Kościołowi w Potrzebie, Lubelski Urząd Wojewódzki oraz Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej w Lublinie.