Jeszcze tylko trzy dni drogi dzielą pielgrzymów od Jasnej Góry. Dni spędzone w drodze to szczególny czas rekolekcji, ale też poczucia wspólnoty i zmagania się z sobą samym. Pątnicy pozdrawiają ze szlaku do Częstochowy.
Zmęczenie daje znać, ale wytrwałość jest większa od chwil słabości. Większość trasy mają już za sobą i to trzyma tych, którzy w chwilach kryzysu myślą, że nie dadzą rady.
- To moja piąta pielgrzymka i wiem, że przychodzą takie momenty, kiedy wydaje się, że ani kroku dalej nie da się zrobić. Na szczęście są to tylko momenty, które szybko mijają dzięki braciom i siostrom, którzy są ze mną w drodze. Kiedy jest szczególnie trudno przypominam sobie, po co idę. To nie obóz wędrowny, ale rekolekcje, które muszą kosztować. Zawsze pomaga też Różaniec, który przywraca siły - mówi Ania, która do Częstochowy idzie prosić o rozeznanie swego życiowego powołania.
Na szczęście trudy tylko niekiedy się zdarzają, a na co dzień panuje wielka radość.
- Jestem na pielgrzymce pierwszy raz. To nie tylko wspaniałe rekolekcje, które dają do myślenia, pozwalają zmierzyć się ze sobą, ale przede wszystkim czas wielkiej radości, która mnie przepełnia. Bardzo szybko w naszej grupie powstała wspólnota ludzi, którzy dobrze się ze sobą czują, pomagają sobie, jeśli trzeba, śpiewają, modlą. Nie wiem, czy kiedyś czułem się tak bardzo radosny w jakiejś grupie, jak czuję się na pielgrzymce - przyznaje Marcin.
Niezależnie od tego, który raz ktoś wybrał się w drogę, każdy pamięta o intencjach, z jakimi idzie.
- Ludzie niosą do Matki Bożej różne sprawy i osobiste, i powierzone przez innych. Te intencje też nas niosą do Maryi, bo jesteśmy przekonani, że oddamy je w najlepsze ręce. Pamiętamy o tych, którzy zostali w domu, pozdrawiamy was serdecznie i niesiemy wasze sprawy w naszych modlitwach - zapewniają pielgrzymi.