Choć wierni dostrzegają i doceniają inwestycje, które prowadzone są w wielu kościołach na Lubelszczyźnie, często nie mają jednak do końca świadomości, że sami powinni być za nie odpowiedzialni.
Temat pieniędzy w Kościele, to ciągle sprawa delikatna, czasami nawet kontrowersyjna. Dlaczego? Zdaniem lubelskiego kanonisty ks. dr Grzegorza Bzdyraka wynika to z faktu, że być może niektórzy nie rozumieją, że Kościół prowadzi różnego rodzaju działalność i musi mieć źródła jej finansowania.
- Jeżeli oczekuje się, aby prowadził działalność charytatywną to potrzebuje na nią środków - podkreśla ks. Grzegorz. - Poza tym jednym z jego podstawowych zadań jest kult religijny, który wiąże się chociażby z utrzymaniem budynków do niego przeznaczonych czy też godziwą zapłatą dla pracowników.
Generalnie wierni przekazują takie ofiary na jakie ich stać, ale jest też wielu ludzi, którzy z przyzwyczajenia na tacę rzucają złotówkę już od wielu lat, zapominając często o piątym przykazaniu kościelnym. Niektóre osoby zapytane o jego treść wyrecytują to co pamiętają jeszcze z czasów swojej młodości czyli: „W czasach zakazanych zabaw hucznych nie urządzać”.
- Przypomnę jednak, że piąte przykazanie kościelne brzmi: „Wierni są zobowiązani dbać o potrzeby Kościoła”, co oznacza, że wierni powinni dbać o potrzeby materialne Kościoła, każdy według swoich możliwości - zaznacza kanonista. - Odniesienie do tego przykazania znajdziemy w Katechizmie Kościoła Katolickiego n. 2043, który mówi, że wierni mają obowiązek, każdy według swoich możliwości, dbać o materialne potrzeby Kościoła. Jeszcze bardziej temat ten rozwija Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r: kan. 222 - § 1. Wierni mają obowiązek zaradzić potrzebom Kościoła, aby posiadał środki konieczne do sprawowania kultu, prowadzenia dzieł apostolstwa oraz miłości, a także do tego, co jest konieczne do godziwego utrzymania szafarzy. § 2. Obowiązani są także do popierania sprawiedliwości społecznej, jak również, pamiętając o przykazaniu Pana, do udzielania pomocy biednym z własnych dochodów.
Fakt, że jedni na tacę dają 10 czy 20 zł a inni złotówkę albo dwa wynika, jak mówi ks. Bzdyrak, z różnej motywacji. - Czasami jest to związane z zasobnością portfela, choć nie znaczy to, że zawsze najbogatsi dają najwięcej, a czasem po prostu ludzie chcą widzieć potrzeby parafialne, które wymagają finansowego wsparcia. Czując się odpowiedzialni za swoją parafię czy też świątynię, chcą mieć współudział w zabezpieczeniu dobrego ich funkcjonowania. Kładą na tacę tyle ile ich stać i ile chcą, przecież to ofiara dobrowolna, z której nikt nikogo nie rozlicza. Mam nadzieję jednak, że większość osób, które w niedzielę składa ofiarę na tacę wie doskonale, że nie jest to „złotówka” dla księdza, ani bezmyślne rzucenie pieniążka, a konkretny dar z siebie.
Problemem może być zdaniem ks. Grzegorza także fakt, że niektórzy właśnie uważają, że taca trafia do kieszeni proboszcza. - Dotyczy to szczególnie tych, którzy nie są aktywnie zaangażowani w życie Kościoła - zaznacza. - A przecież pieniądze z tacy przeznaczone są na zapłacenie rachunków za prąd w kościele, opłatę innych świadczeń, zimą na ogrzewanie świątyni, bieżące prace i remonty albo jakieś poważniejsze inwestycje, wymianę różnych sprzętów, które się zużywają, paramentów liturgicznych, wynagrodzenie pracowników - tłumaczy ks. Bzdyrak. - Do parafii bardzo często zgłaszają się także po pomoc osoby potrzebujące konkretnego wsparcia materialnego. W związku z tym pieniądze z tacy zasilają również parafialne fundusze charytatywne, z których można wygospodarować środki dla osób ubogich. Taki był zamysł pierwszych wspólnot chrześcijańskich, kiedy to wierni gromadząc się na Eucharystii składali różnego rodzaju dary, które były potem dzielone pomiędzy ubogich. Wiadomo, że ze względów praktycznych dzisiaj czasem łatwiej jest przekazać pieniądze, które zostaną rozdysponowane w momencie, kiedy ktoś będzie potrzebował pomocy.