Mówimy różnymi językami o otaczających nas znakach i znaczeniach, żyjemy w równoległych światach kreowanych w znacznej mierze medialnie i technologicznie, skoncentrowani na własnej rzeczywistości, poddani presji płynności - wszystkiego.
Do tego by czytać – także symbole – nie zostaliśmy przystosowani ewolucyjnie. Jest to niezwykle złożony proces wymagający przemiany symbolu w znaczenie, a o jego powodzeniu decyduje długotrwały proces doskonalenia.
Za to odbierać znaki i obrazy możemy bez większej trudności w związku z wyposażeniem naszego mózgu w te sprawności w procesie ewolucji. Ale jeżeli nie uwzględnimy innej perspektywy niż nasza – nie nastąpi żadna transformacja, nie zniknie „pomieszanie” języków, rzeczywistości. Znak będzie wyłącznie znakiem dla nas, stanie się bezużyteczny, względny.
Trasa rowerowa i dla spacerujących oraz biegaczy nad Bystrzycą zapełnia się o każdej porze dnia. Pewnie to zasługa wyjątkowo ciepłego października.
Światło dnia w październiku jest niezwykłe. I to o poranku, i to o zmierzchu - a ten zapada szybko. I nagle okazuje się, że trzeba się zetknąć – skonfrontować z perspektywą innego, drugiego.
Zauważyłem, że ani rowerzyści, ani biegający czy spacerowicze nie wybierają skrajnych fragmentów wytyczonych dla nich ścieżek. Wszystkich „ściąga” do środka. Czasami aż za bardzo. Zdarza się, że rowerzysta korzysta z trasy dedykowanej pieszym i odwrotnie. Niekiedy dochodzi do zgrzytów i wymiany słów – bardziej niż zdań.
Gdy robi się szaro, z minuty na minutę wyraźniej dostrzega się ów brak spojrzenia na rzeczywistość z perspektywy tego drugiego. Zdaję sobie sprawę, że producent oświetlenia rowerowego nie myślał o pieszych, zwłaszcza tych naprzeciwko – bo z pewnością nie myślał – skoncentrowany był wyraźnie na optymalnym oświetleniu, to oczywiste – ale pieszy w zetknięciu z takim światłem przednim nie ma szans na rozpoznanie tego, co pod nogami. Czy właściciele tak wyposażonych rowerów mogą spowodować przesunięcie snopu światła pod koła, czy pozostawią lampę wycelowaną w oczy osoby naprzeciwko.
Uważam, że w codziennym procesie komunikacji, życia – zwyczajnie – warto dostrzegać perspektywę innego, drugiego. To może sprawić, że będzie łatwiej. Wszystkim. Bez potrzeby walczenia wyłącznie o swoje. Gdy się uwzględni choć trochę perspektywę drugiej osoby, tej po lewej lub prawej stronie albo z naprzeciwka – znika wiele barier i problemów. (Dotyczy to również historii i pamięci).
Uwzględniwszy innych i ich perspektywę, będzie można spokojnie przystanąć i podziwiać mgłę zawieszoną między latarniami boisk treningowych przy Arenie Lublin i kundelka, który tak się cieszy spadającymi liśćmi, że robi trzynaste okrążenie.
W kwestię perspektywy drugiego – wpisują się poczynania właścicieli ogródków działkowych, którzy ewidentnie nie rozumieją czym są produkowane przez nich znaki dymne dla użytkowników ścieżki nad Bystrzycą.