Na jednym z pagórków nad doliną Ciemięgi wznosi się kościół. Niewielki, ale piękny. Niedaleko za nim swój dom mają siostry karmelitanki, dzięki którym w parafii znalazły się słynące łaskami relikwie Małej Arabki.
Gdy Miriam miała prawie 13 lat, opiekunowie, wierni tradycji, bez wiedzy i zgody dziewczyny obiecali jej rękę mieszkającemu w Kairze bratu matki. Poinformowano ją o tym dopiero wtedy, gdy nadszedł czas zawarcia małżeństwa. Narzeczony przyniósł kosztowną biżuterię, przygotowano haftowane suknie. Wbrew woli starszych Miriam podjęła jednak decyzję, że nie wyjdzie za mąż, poświęcając swe życie Chrystusowi. Rodzina początkowo myślała, że to tylko dziewczęcy kaprys, poproszono więc proboszcza i miejscowego biskupa, aby przekonali Miriam, że powinna być posłuszna swoim przybranym rodzicom. W nocy poprzedzającej dzień ślubu, podczas modlitwy, Miriam w swoim sercu ponownie usłyszała Boży głos: "Ja zawsze będę z Tobą".
Aby potwierdzić swe postanowienie, obcięła warkocze. Rodzina nie zaakceptowała zamiarów Miriam. Rozgniewany wuj traktował ją odtąd jak obcą, przeznaczył do pracy w kuchni, zrównując z niewolnicami. Zlecano jej najcięższe posługi.
Po kilku miesiącach upokorzeń Miriam zapragnęła nawiązać kontakt ze swym jedynym bratem, przebywającym w Galilei. W ukryciu podyktowała list, w którym prosiła Pawła, aby ją odwiedził. Zaproszenie to miał dostarczyć służący muzułmanin, wybierający się właśnie w podróż do Nazaretu. Podczas odwiedzin w jego domu Miriam opowiedziała o swym trudnym losie. Gospodarz wyraził wielkie współczucie, był oburzony sposobem potraktowania jej przez wuja – chrześcijanina. Zaproponował porzucenie chrześcijaństwa, przejście na islam. Stanowcza odmowa doprowadziła go do furii – rozwścieczony przestał panować nad sobą, przewrócił dziewczynę na ziemię i podciął jej gardło. Przerażeni domownicy w obawie przed konsekwencjami wynieśli zakrwawione ciało na pustą uliczkę. Wydarzyło się to 7.09.1858 r., w wigilię święta Narodzenia Matki Najświętszej. Krewni Miriam byli zupełnie nieświadomi tragedii. Sądzili, że uciekła z domu, gdyż nie chciała dłużej znosić złego traktowania, i dlatego jej nie szukali.
Wspominając po latach tę dramatyczną sytuację, Miriam zapewniała, że przeżyła prawdziwą śmierć, a następnie wizję nieba.
Gdy zniknęła wizja, Miriam spostrzegła, że znalazła się w nieznanej grocie, w towarzystwie ubranej w błękitną suknię młodej kobiety, zapewne zakonnicy. Dzięki staraniom opiekunki udało się zaszyć przecięte gardło. Siedemnaście lat po tym wydarzeniu znany lekarz z Marsylii, ateista, badając bliznę gardła u Miriam, stwierdził brak kilku pierścieni tchawicy. Badania podsumował wyznaniem: Musi istnieć Pan Bóg, gdyż nikt na świecie bez cudu, nie mógłby przeżyć po takim zranieniu.
Powoli dziewczyna odzyskiwała zdrowie. Przed rozstaniem opiekunka zarysowała przed rekonwalescentką jej przyszłość:
"Nie zobaczysz już swej rodziny; wyjedziesz do Francji, gdzie wstąpisz do zakonu. Będziesz najpierw dzieckiem św. Józefa zanim staniesz się córką św. Teresy. Przyjmiesz habit karmelitański w jednym domu zakonnym, śluby złożysz w drugim, a umrzesz w trzecim, w Betlejem".
We Francji Miriam wstąpiła do postulatu sióstr św. Józefa od Objawienia w Capelette, w pobliżu Marsylii. W zgromadzeniu tym było już kilka dziewcząt z Palestyny. Nieznającą dobrze języka francuskiego, pogodną postulantkę zaczęto właśnie tutaj nazywać Małą Arabką lub Miriam Arabką. Chętnie podejmowała się najcięższych zajęć.
Podczas okresu zakonnej próby Miriam coraz częściej doświadczała nadprzyrodzonych zjawisk. Na jej ciele pojawiały się stygmaty; ekstazy wywoływały zainteresowanie, ale i niepokój sióstr. Na wyraźne polecenie przełożonej Miriam w duchu posłuszeństwa starała się zapanować nad uniesieniami. Ostatecznie jednak, w dniu głosowania o przyjęciu do zgromadzenia, kandydatura Miriam nie została przyjęta. Wkrótce jednak nadeszło rozwiązanie. Jedna z sióstr św. Józefa, matka Weronika, postanowiła przejść do zakonu kontemplacyjnego. Otrzymawszy pozwolenie na to, by wstąpić do Karmelu w Pau, zaproponowała Miriam podobną drogę. W 1867 r. razem zapukały do karmelitańskiej furty. W ten sposób spełniły się dawne słowa tajemniczej opiekunki.
Siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego odkrywała nowe możliwości dane jej od Boga. Zachowały się do dziś przekazy o darze widzenia na odległość wydarzeń zachodzących w bardzo oddalonych miejscowościach, bilokacji – przebywania jednocześnie w dwóch miejscach, o zdolności lewitowania, czyli unoszenia się w powietrzu. Liczne wizje owocowały proroctwami, zapowiadającymi przyszłość pojedynczych osób, zakonu czy całej Francji. Ujawnił się też niespodziewanie talent poetycki – w ekstazie Miriam wyśpiewywała nieuszkodzonym głosem nowe psalmy, pieśni uwielbienia, miłości i żalu.
Pobyt w Pau był także czasem wyjątkowo ciężkiej próby. Obdarzona licznymi charyzmatami siostra Maria doświadczyła i mocy piekła.
Siostra Maria marzyła o założeniu Karmelu w Betlejem. Zapowiadała również, że właśnie tam dobiegnie końca jej życie. Pragnienia te początkowo traktowano z pewną rezerwą, w końcu jednak wszystko potoczyło się zgodnie z jej wizją. Wraz z kilkoma siostrami udała się do Betlejem, gdzie zbudowano klasztor, w którym po niecałych trzech latach zmarła.