O tym, co w świętach lubimy, a z czym miewamy problemy i o czasie do zagospodarowania opowiada Anna Wójtowicz, psycholog zaangażowana w przygotowywanie wigilii dla samotnych na Poczekajce.
Czy to prawda, że my Polacy lubimy święta, czy tylko tak mówimy, bo nie wypada inaczej?
Anna Wójtowicz: Z tym „wypada” i „nie wypada” dziś ludzie mają coraz mniej problemów. Całkiem niedawno jakiś celebryta wypowiadał się, że na czas świąteczny jedzie do ciepłych krajów, bo nie lubi świąt. Sama znam ludzi, którzy do kościoła chodzą tylko na Wielkanoc i Boże Narodzenie, nie dlatego, że są wierzący, ale chcą podtrzymać tradycję, którą uważają za piękny polski zwyczaj. Tak więc z tym lubieniem świąt bywa różnie. Niemiej jednak dla ludzi wierzących to szczególny czas, kiedy świętują urodziny Pana Jezusa i do tego się przygotowujemy. Im człowiek jest młodszy, tym większą uwagę przywiązuje do atmosfery i wydarzeń towarzyszących świętowaniu w postaci prezentów czy potraw na stole. Pamiętam mój rodzinny dom, w którym świętowanie wiązało się też z rodzinnymi grami. Wszyscy mieli czas, więc tato przygotowywał dla nas atrakcje w postaci planszówek czy różnych quizów. Po pełnej emocji wieczerzy, życzeniach, kolędach przy choince były rodzinne rozgrywki. Jako dzieci uwielbialiśmy ten czas.
Postrzeganie świąt się jednak zmienia z wiekiem. Co się dzieje, kiedy człowiek dorasta?
Generalizując, bo oczywiście ludzie są różni i różnie układa się życie, im jesteśmy starsi i wiara zajmuje w naszym życiu ważne miejsce, tym święta zaczynają się wcześniej, bo od przygotowań, które wyzwalają w nas dobro. Mamy wtedy większą skłonność do dzielenia się z innymi, nie tylko rzeczami materialnymi, ale i czasem, dobrym słowem, drobnymi gestami o wielkim znaczeniu. Chodzimy np. na roraty, uczestniczymy w rekolekcjach, idziemy do spowiedzi, tłumaczymy dzieciom czym są święta, dlaczego je obchodzimy uzmysławiając tym samym sobie, jak ważne to wydarzenie. To wszystko sprawia, że wytwarza się atmosfera oczekiwania, która jest tak samo radosna, jak same święta.
A co z prezentami, do których od dawna zachęcają nas różne reklamy?
Trzeba sobie zdać sprawę, że najlepszym prezentem świąt nie załatwisz. Widać to szczególnie, kiedy rozmawiamy z dziećmi przychodzącymi do naszej poradni, czy też odwiedzamy podopiecznych w domach dziecka. Każdemu jest miło, gdy dostanie upominek, ale ważniejsze jest to, żeby ktoś wziął mnie na święta z domu dziecka, by znaleźć się w rodzinie i choć krótko być jej częścią. Także dla dzieci, które mają własne rodziny święta są czasem, gdzie liczy się bycie razem, to, że możemy wspólnie usiąść, porozmawiać, pobawić się. Nikt nie idzie do pracy, nie spieszy się. Czas dany drugiemu, nawet najmłodszemu jest cenniejszy niż prezent.
Niektórzy ponoć nie lubią świąt, bo nie wiedzą co zrobić z wolnym czasem….
Myślę, że to nie jest do końca tak, że ktoś świąt nie lubi. Niektórzy nie lubią momentu składania życzeń, kiedy trzeba coś od siebie komuś powiedzieć, inni nie lubią uścisków przy życzeniach, ale nie świąt generalnie. Na pewno też trudniej jest w rodzinach, gdzie na co dzień ludzie się mijają, pracując też np. w dni wolne. Rzadko są wszyscy razem, a gdy są, idą na zakupy. Sprawy rodzinne załatwia się w biegu, a ważne rozmowy toczone są przy okazji np. mycia naczyń. Rodzina wydaje się jakoś posklejana, kiedy jednak przychodzą święta, sklepy są zamknięte, do pracy się nie idzie i mamy kilka dni na bycie razem, zaczyna się horror.
Większość ludzi chyba jednak nie chce być samotna w święta, co pokazuje wigilia dla samotnych organizowana przez parafię na lubelskiej Poczekajce…
Doświadczenie 11 lat, bo od takiego czasu kapucyni w Lublinie organizują wigilię dla samotnych, pokazało, że niektórzy mimo zaproszenia ze strony parafii nie chcieli przyjść. Kiedy potem sprawdzaliśmy, dlaczego okazało się, że to głównie wdowy, które miały nieprzyjemności ze strony dzieci, bo czyniły im wyrzuty „mamo masz nas, a idziesz na wigilię dla samotnych?!”. Nie rozumiały, że pustki po zmarłym mężu dzieci nie wypełnią. Tymczasem wigilia dla samotnych, mylona często z wigilią dla biednych, co jest nieprawdą, bo samotnym można być mając zarówno dużo pieniędzy, jak i mało, jest okazją do wejścia w jakąś grupę, zobaczenia kto jest, może nawiązania nowych relacji, czemu święta sprzyjają. Wigilia dla samotnych ma jeszcze jeden ważny aspekt – spotykamy się w wyjątkowym miejscu refektarzu klasztornym przy stole, są drobne upominki, część artystyczna i goście są obsługiwani zarówno przez świeckich, jak i przez zakonników. W końcu ktoś się nimi zajmuje, pyta czego im potrzeba, chce przy nich usiąść, dowiedzieć się czegoś. To czyni wigilię rzeczywiście czasem wyjątkowym, którego na co dzień samotni nie doświadczają.