Życzliwość belgijskiego uczonego była niezwykle owocna i nieoceniona. W latach osiemdziesiątych, kiedy w Polsce brakowało wszystkiego, sklepy świeciły pustkami i obowiązywały kartki na żywność, prof. De Smet organizował zbiórki żywności i materiałów codziennego użytku, które trafiały do Lublina i innych miejscowości.
Życzliwość belgijskiego uczonego była niezwykle owocna i nieoceniona. W latach osiemdziesiątych, kiedy w Polsce brakowało wszystkiego, sklepy świeciły pustkami i obowiązywały kartki na żywność, prof. De Smet organizował zbiórki żywności i materiałów codziennego użytku, które trafiały do Lublina i innych miejscowości. Aby skuteczniej pomagać naszemu Uniwersytetowi, założył w Belgii Koło Towarzystwa Przyjaciół KUL i stanął na jego czele.
Siła uniwersytetów katolickich
Przyznanie doktoratu honorowego De Smetowi stało się ważnym wydarzeniem. Fakt ten – pisał 30 września 1982 r. ówczesny rektor o. prof. Albert Mieczysław Krąpiec OP do prymasa Polski kard. Józefa Glempa – „odbił się głośnym echem w Belgii, zarówno wśród społeczności flamandzkiej, jak i walońskiej”. Uroczystość odbyła się 8 grudnia 1982 r.; zajęcia zostały odwołane w godz. 10-14 dla „umożliwienia studentom i pracownikom wzięcia udziału we Mszy św. i uroczystości w auli”. Aby mogło do niej dojść, prorektor prof. Stefan Sawicki wystąpił do Ministerstwa Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki z „Wnioskiem o przyjęcie cudzoziemca”. Dodatkowo, jak czytamy, prorektor wysłał dokument do wiadomości Urzędu do Spraw Wyznań (jako centralny organ administracji wyznaniowej był częścią aparatu kontroli i represji państwa wymierzonych przede wszystkim przeciwko Kościołowi). W kilka dni później ministerstwo „wyraziło zgodę” na zaproszenie gości z Belgii. Był to niezwykle trudny okres dla Polski i naszej Uczelni. Od roku trwał stan wojenny. W tym samym dniu, kiedy na KUL odbywały się uroczystości, „We Wrocławiu ujawniono 11-osobową nieformalną grupę, która w ramach zakonspirowanych struktur NSZZ „Solidarność” zajmowała się sporządzaniem i drukiem nielegalnych wydawnictw i ulotek, zakwestionowano 150 matryc koloidalnych, 7 ryz papieru” – jak czytamy w kalendarium IPN.
W tym kontekście uroczystość nabrała szczególnego wymiaru. Otwierając ją, rektor o. A.M. Krąpiec powiedział, że „rzuca ona znamienne światło i wyjaśnia korzenie istnienia i działania takich instytucji kulturalnych, jakimi są uniwersytety katolickie. Ich rola wiąże się z wielką ideą jedności i odrodzenia chrześcijańskiego Europy. […] Społeczeństwa uniwersyteckiego nie dzielą ani granice polityczne, ani ekonomiczne, ani kulturalne. Ludzie uniwersytetów stanowią bowiem swoistą i jedyną rzeczpospolitą uczonych”. Wydarzenie zgromadziło wielu znamienitych gości, w tym także wielu zza „żelaznej kurtyny”. W specjalnym telegramie gratulacyjnym prof. Aleksander Gieysztor, późniejszy doktor honoris causa KUL, usprawiedliwiał swoją nieobecność: „Nie mogę przybyć – wyjazd zagraniczny”.
Przywoływany już prof. Wiśniowski, wygłaszając laudację, „najpierw po flamandzku, a następnie po polsku” – jak dowiadujemy się z zachowanego w Archiwum Uniwersyteckim KUL „Porządku uroczystości” – zakończył ją słowami, które mogą być puentą niniejszego wywodu: „[Ks. prof. J. De Smet] w Lublinie i w Polsce, gdzie, jak powiedział jeden z Jego uczniów, zgubił swoje serce, ma wielu oddanych przyjaciół”. Ufam, że tablica na pierwszym piętrze Gmachu Głównego KUL będzie nam o tym przypominać i inspirować do działania następne pokolenia.