O co wielu ludzi ma pretensje? O to, że ktoś inny za nich czegoś nie zrobił.
Zjawisko komunikowania masowego samo w sobie nie jest niezależne od kontekstu kulturowego. Różnice w komunikowaniu są znacznie głębsze niż się wydaje. Nie są zdeterminowane poziomem rozwoju gospodarczego aż tak mocno, jak różnicami kulturowymi i doświadczeniem – także historycznym. Zatem to otoczenie, osoby do nas jakoś „podobne”, „bliskie nam” – wywierają na nas największy wpływ. Mogą to być rodzice, siostra albo brat, przyjaciel, nauczyciel, nawet przypadkowo spotkana osoba podczas wydarzenia o charakterze publicznym.
Skąd ten przydługi i niezbyt szokujący wstęp? Otóż, nie zamierzam dążyć do ujednolicenia poglądów, postaw czy stylów życia. Nie łudzę się, że kiedykolwiek w świecie ludzi zapanuje idealny porządek, pełen szacunek, wolność, równość oraz dobrobyt.
Ale jestem przekonany, że możemy jako jednostki (osoby) – pracować nad jednym, a mianowicie nad indywidualnym wkładem na rzecz wspólnoty i społeczeństwa.
Kiedy słyszę, że coś nie działa, że państwo nie dało, że samorząd nie nadąża, że internetu nie ma, sprzętu nikt nie zapewnił i pakietu szkoleń, a dodatkowo nie ma chętnych, żeby zamówić pizzę – i firma upadnie – to się od takich opinii dystansuję.
Czekamy, aż ktoś inny za nas coś zrobi. Szukamy winnego, kozła ofiarnego, nawet w tak skomplikowanej i nieprzewidywalnej sytuacji. A to nie tak. Trzeba zakasać rękawy i robić najlepiej to, co jest naszym obowiązkiem. Bez oglądania się na innych.
„Od narzekania jabłek na drzewie nie przybędzie” – takie zdanie słyszałem często w dzieciństwie.
Okazuje, się że ma ono szerokie zastosowanie także w czasie epidemii. W 2020 roku.