W rodzinie Bożeny i Huberta Pietrasów, święta wielkanocne od ponad 30 lat wyglądają tak samo. W tym roku to się zmieni za sprawą koronawirusa, ale to, co najważniejsze: radość ze Zmartwychwstania Jezusa, pozostanie ta sama!
Już od czasów studenckich święta Wielkiej Nocy związane są w ich rodzinie z kościołem akademickim KUL.
– Mój mąż zawsze służył przy ołtarzu, ja czytałam komentarze, które specjalnie na ten niezwykły czas w roku przygotował sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki, założyciel Ruchu Światło–Życie i jego następca ks. Wojciech Danielski. Ich słowa są mi szczególnie bliskie. Już przygotowując się do czytania komentarzy wchodzę w atmosferę tego, co ma się wydarzyć, a samo Triduum sprawia, że te słowa, choć już mi znane, sprawiają, że głębiej przeżywam wszystko, co się dzieje podczas liturgii – mówi Bożena.
Z kościołem akademickim KUL związali się w czasach studenckich, potem, choć na co dzień mieszkali w innej parafii, zawsze wracali tutaj na Wielkanoc.
– Kiedy założyliśmy rodzinę, my, nasi znajomi i przyjaciele, z którymi zawsze spotykaliśmy się na Triduum w tym miejscu, zaczęliśmy przychodzić tutaj z dziećmi. Gdy były małe, nie wytrzymywały długiej liturgii, szczególnie tej w Wielką Sobotę, która kończyła się procesją około 2–3 w nocy. Kładliśmy kurtki na stopniach pod tabernakulum, a dzieci, kiedy już nie dawały rady, kładły się tam i spały. To był zawsze niesamowity widok, niewinności i spokoju, jaki płynął od śpiących dzieci, kiedy my się modliliśmy – wspominają małżonkowie.
Z czasem dzieci rosły, ale rzeczą normalną było dla nich, że gdy przychodzi Wielkanoc, wszystko koncentruje się wokół liturgii.
– Duchowe przeżycie Triduum zawsze stoi w naszym domu na pierwszym planie. Oczywiście nie zapominamy o przygotowaniach stołu, ale staramy się jak najwięcej zrobić do Wielkiego Czwartku, tak by od tej pory zostały tylko rzeczy niezbędne, a całą swoją uwagę poświęcić wydarzeniom, jakie wspominamy, czyli śmierci i zmartwychwstania Jezusa – podkreśla Bożena.
Jak ogromne znaczenie dla dzieci Bożeny i Huberta ma przeżywanie świąt w oparciu o liturgię okazało się niedawno, gdy jedna z córek nie mogła w Wielki Czwartek dotrzeć do Lublina i dołączyć do liturgii w kościele akademickim KUL.
– Poszła do jednego z warszawskich kościołów, gdzie nie było ani czytanych komentarzy, ani nawet umywania nóg. Po przyjeździe do domu dzieliła się, jak jej smutno, że nie doświadczyła uroczystości do jakich całe życie była przyzwyczajona. Nie doceniamy często tego co mamy, póki nie doświadczymy braku. W tym roku, z powodu koronawirusa, nie będzie możliwości uczestnictwa w Triduum, wielu z nas zda pewnie sobie sprawę z tego, jaki mamy skarb i jak ważne dla nas jest świętowanie Wielkanocy właśnie poprzez udział w Triduum – podkreślają małżonkowie.
Wielka Sobota zaczyna się w ich rodzinie od wspólnej modlitwy i przygotowania koszyczka wielkanocnego.
– Jednym z naszych rodzinnych zwyczajów było spotkanie o godz. 12.00 w kościele akademickim KUL z przyjaciółmi, z którymi od 35 lat przeżywamy wspólnie Triduum. Co roku robimy sobie pamiątkowe zdjęcie. Najpierw byliśmy sami, potem z dziećmi, teraz są z nami także wnuki – opowiada Bożena.
Wieczorna Liturgia Wielkiej Soboty, która kończy się procesją rezurekcyjną i śpiewem „Zmartwychwstał Pan”, wywołuje radość jakiej nie doświadcza się w żadnym innym czasie w roku.
– Kiedy zaczynamy śpiewać „Zmartwychwstał Pan”, przeżywam głębokie wzruszenie. Niezmiennie od wielu lat ta chwila jest czasem wielkiej wdzięczności za łaskę zbawienia, jakie dokonało się na krzyżu. Dobrze przynajmniej raz w roku uświadomić sobie, że Bóg kocha mnie tak bardzo, że oddał za mnie życie. W tym roku będziemy śpiewać w domu, bo Jezus niezależnie od wszystkiego zmartwychwstanie – mówi Bożena.