Gdy miał trzy lata, matka przywiązała go do słupa i odeszła. To, co potem przeżył Tim Guénard zaprowadziło go na dno rozpaczy, z którego wyszedł z Bożą pomocą.
– Najgorsze w tych miejscach były szczury, które łaziły po mnie i nie dawały się wyspać. Kiedyś znalazłem się w takim schowku, gdzie było ich tak dużo, że nie dało się spać. O świcie wyszedłem więc na ulicę i zobaczyłem, że na ławce siedzi jakiś człowiek i czyta gazetę. Usiadłem obok niego. Byłem tak zmęczony, że zasnąłem. Obudził mnie delikatnie i zaczął ze mną rozmawiać. To był pan Leon. Ludzie mówili o nim kloszard, ale dla mnie zawsze był kimś wyjątkowym. Odtąd codziennie siadałem z nim i on czytał mi gazetę wyjętą ze śmietnika. Wodził przy tym palcem po literach. Myślałem, że jak będę robił to samo, też nauczę się czytać. Kiedy zostawałem sam, brałem gazetę i tak jak pan Leon wodziłem po literach palcem. Starałem się z całej siły, by mój palec układał się tak jak pana Leona, ale to nie pomagało. Zapytałem go kiedyś, jak nazywa się ten znak podobny do widełek. To był igrek. Potem pytałem o inne litery i w końcu nauczyłem się czytać. Najpiękniejszym słowem, jakie wtedy poznałem, była „deratyzacja”. Odtąd wybierałem schowki i garaże do spania, gdzie było ono napisane. Wiedziałem, że tam nie będzie szczurów. Dziś wiem, że to Pan Bóg dał mi odczytać wyraz „deratyzacja” w trosce o mnie. Kiedy ktoś pyta mnie, jak mogę wierzyć w Boga po tym, co mnie spotkało, odpowiadam: jak mogę nie wierzyć, skoro Go spotkałem na ławce, nauczył mnie czytać i otoczył opieką na ulicy? – daje świadectwo Tim.
Paryż nie okazał się jednak tak wielki i bezimienny. Któregoś dnia podeszli do Tima policjanci i skończyła się jego wolność.
– Jeden z tych policjantów miał bardzo łagodne oczy. Kiedy mnie zatrzymywali, był bardzo delikatny. Rozmawiał ze mną w taki sposób, że czułem się przy nim bezpieczny. Zabrał mnie do policyjnego samochodu, by zawieźć do sędziego. Wtedy pierwszy raz jechałem samochodem. To było niesamowite przeżycie. Niestety sędzia, do jakiego trafiłem, nie miał dobrych oczu. Wsadził mnie znów do poprawczaka – opowiada. Tam, jak to w poprawczaku, było źle. Jednak jego koledzy opowiadali o jakiejś pani sędzinie tak, jak mówi się o matce. Tim postanowił ją poznać. Żeby było to możliwe, musiał narobić jakiegoś porządnego bałaganu. Z tym nie było problemu.
– Kiedy przed nią stanąłem, spojrzałem w oczy. Były tak dobre. Zapytała mnie, czego chcę, więc powiedziałem, że wylecieć z poprawczaka. „To już masz – usłyszałem – a co jeszcze”? Chciałem mieć pracę, która pozwoli mi się utrzymać. Przy mnie wykonała telefon do jakiegoś znajomego. Mówiła, że ma tu dobrego chłopaka, który potrzebuje pracy i dachu nad głową. Oglądałem się ciągle za siebie, by zobaczyć tego dobrego chłopaka, ale na sali nikogo nie było oprócz mnie. Tak trafiłem do człowieka, który nauczył mnie rzeźbienia w kamieniu – opowiada. Zanim Tim nauczył się zawodu, szef ciągle na niego krzyczał, ale miał przy tym tak dobre oczy, że Tim nie miał do niego żalu. Kiedyś rozmawiał z jego synem i usłyszał, z jaką dumą i błyskiem w oczach mówi on o swoim ojcu. Pomyślał wtedy, że jeśli będzie miał kiedyś dzieci, chciałby, żeby z taką dumą o nim mówiły.
Tak się stało wiele lat później… Jeden z jego synów poprosił go, by zbudował na podwórku rampę do deskorolki. Tim ją zbudował. Nazajutrz syn miał przyjść tu z kolegami uczyć się jeździć. – Dzieci potrzebują wsparcia i przykładu, zawsze starałem się im towarzyszyć. Gdy córka chciała uczyć się jeździć konno, to ja pierwszy się nauczyłem, by ją wspierać, gdy syn chciał grać w tenisa, grałem z nim, więc jazdę po rampie na deskorolce też musiałem opanować. Ćwiczyłem całą noc w tajemnicy. Upadałem wiele razy, bardzo wiele. Gdy rano syn przyszedł z kolegami, ja już stałem na rampie. Wystraszył się, że coś mi się stanie i krzyknął: „Tato, nie!”, ale ja zjechałem kilka razy i nie wywaliłem się. Zobaczyłem wtedy błysk w oczach syna i dumę – opowiada.
Dziś, z perspektywy wielu lat, Tim nie boi się opowiadać o najgorszych chwilach swego życia; także o tym, że trafił do świata przestępczego. Jako bokser był w nim bardzo ceniony. Spełniło się jego marzenie o byciu szefem gangu. Na szczęście trzecie z marzeń nie zdążyło się spełnić. Wcześniej, dzięki pewnemu zakonnikowi, poznał Big Bossa, czyli Pana Boga. To On pomógł mu pokonać nienawiść i zacząć od nowa żyć. Tim przebaczył ojcu. O tym, czego doświadczył, napisał w książce „Silniejszy od nienawiści”.