Słynące łaskami sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej cały rok przyciąga ludzi na modlitwę. Początek września gromadzi na uroczystościach rzesze wiernych. Jest też okazją do wysłuchania świadectw osób, które uzyskały szczególne łaski. Jedno z nich przypominamy.
Brak snu oraz dokuczliwe bóle sprawiły, że Ines przestała wychodzić z domu.
– Z łóżka wstawałam na czworaka, by dostać się do łazienki. O kulach, krok po kroku, mogłam przejść z pokoju do kuchni. Z pełnej życia dziewczyny, która zawsze była w biegu, stałam się więźniem w domu, a ból, jaki mi towarzyszył przy każdym kroku, sprawiał, że nie chciałam się ruszać – mówi dziewczyna. Po czterech latach bez snu, ciągłych wizyt u lekarzy, brania silnych leków, Ines była na skraju wyczerpania. Wówczas jej mama zarządziła, że skoro ludzie nie mogą już nic pomóc, trzeba szukać ratunku u Matki Bożej.
– Jeździłam przez ten czas sama do Wąwolnicy, prosząc o pomoc Maryję, ale Ines nie mogła już ze mną jeździć. Pomyślałam, że musimy dać radę i przyjechać obie. Dodzwoniłam się do ks. infułata Pęzioła, opowiedziałam o naszej sytuacji i poprosiłam o modlitwę i Mszę św. Usłyszałam: „przyjeżdżajcie”. Wsiadłyśmy w samochód i ruszyłyśmy do Wąwolnicy. Był 3 lipca tego roku – mówi Małgosia.
Ines o kulach i podtrzymywana przeze mamę weszła do kaplicy Matki Bożej Kębelskiej. Tam ks. Pęzioł pomodlił się nad nią, została odprawiona Msza św. i kobiety prosiły Maryję o pomoc.
– W kaplicy spłynął na mnie wielki spokój. Miałam wrażenie, że mniej mnie boli, tak, że do samochodu doszłam o kulach sama, bez pomocy mamy. Jechałyśmy do Lublina w milczeniu, ale pełne radości. W domu, zaraz po przyjeździe, około godz. 17 poczułam, że chce mi się spać. To było uczucie, jakiego od czterech lat nie znałam. Położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się następnego dnia o 9 rano i wstałam z łóżka. Wówczas dotarło do mnie, że wstałam o własnych siłach. Zrobiłam kilka kroków bez kul i nic mnie nie bolało. Zaczęłam chodzić po domu i śmiać się z całego serca. Wiedziałam, że Matka Boża mi pomogła – mówi Ines.
Od tamtego dnia Ines śpi normalnie, paraliż zniknął, nie ma bólu. Świadectwo o swoim uzdrowieniu złożyła w księdze łask w Wąwolnicy. Opowiadając o tym, co się wydarzyło, zdała sobie sprawę, że cud miał miejsce 3 lipca – czyli w dzień odpustu Matki Bożej Płaczącej w lubelskiej katedrze, przed którą mama Ines wyprosiła dla niej zdrowe narodzenie.