Live z biskupem Adamem był dla wiernych okazją do zadawania pytań, nawet tych bardzo trudnych.
Biskup Adam Bab ma za sobą pięć miesięcy posługiwania w naszej archidiecezji. Doświadczył, jak mówi, już momentów trudnych, związanych z nową funkcją, ale podkreśla równocześnie, że sednem bycia biskupem jest przede wszystkim kapłaństwo. - Posługuję sakramentalnie, głoszę Słowo Boże, więc wiele w moim życiu się nie zmieniło. Zajmuję się tym, co robiłem od momentu przyjęcia sakramentu kapłaństwa - podkreślił.
Live z biskupem Adamem zorganizowano po to, by każdy, kto chciał, mógł zadać pytanie.
Jedno z pierwszych dotyczyło zwykłego dnia biskupa, jak on wygląda. - Wszystko zależy od sytuacji - mówił biskup. - Czasami są dni, kiedy mam wiele posług, ale czasami są tez takie, kiedy po prostu jestem sam w domu. Ten czas biskupiej samotności jest czasem przygotowania się do kolejnych spotkań, rozmów. Wtedy jest też dłuższy moment na modlitwę i medytację - opowiadał.
Wierni chcieli wiedzieć, jak biskup Adam widzi przyszłość polskiego Kościoła.
- Dziś w sytuacji, kiedy trzeba wyznawać wiarę w niesprzyjających okolicznościach, sami musimy sobie odpowiadać, dlaczego chcemy być w Kościele, dlaczego chcemy być z Panem Bogiem - przekonywał. - Jeśli wspólnota, do której należymy, nie ma dobrych notowań na zewnątrz, a także wewnątrz jest narażona na zło, pojawia się pytanie, jak w niej wytrwać, po co. Sam sobie zadaję pytania, jak moi bracia i siostry, którzy ze mną idą w pielgrzymce wiary, odbierają te wszystkie ostatnie wydarzenia. Pojawiają się zarzuty, że Kościół nie odniósł sukcesu, jeśli chodzi o liczbę młodych, którzy ostatnio wzięli udział w protestach. To akurat najczęściej diagnozy ludzi, którzy są poza Kościołem. Ale dochodzą nas też informacje z wewnątrz, które są trudne, gdy słyszymy, że człowiek Kościoła, pasterz zachował się niegodnie, siał zgorszenie. To wszystko budzi kolejne wątpliwości.
Biskup Adam podsumował, że to wszystko jest smutne, że czas jest trudny, ale on sam nie czuje się zdezorientowany ani zniechęcony. - Mnie ta sytuacja motywuje do jeszcze większej służby i pracy - podkreślił.
Zapytany o ostatnie protesty w sprawie aborcji, hierarcha starał się wyjaśnić problem, którym jest ustawienie w kontrze słów "wolność wyboru" i "nakaz".
- To od razu wskazuje na to, kto w sporze jest dobry, a kto zły - stwierdził. - Słowa "wolność" czy też "wybór" oznaczają postawę zrozumienia, empatii. Ci, którzy są za zakazem aborcji, z automatu są uważani za złych, za niewspółczujących, nieempatycznych. Takie rozdanie ról jest nieco manipulacyjne - podkreślał biskup Adam. - Ja jako człowiek, który jest po stronie zakazu zabijania dzieci nienarodzonych, nie czuję się niewspółczujący. Wiem, że otwarcie się na życie człowieka, które nie potrwa długo, jest trudne i zmierzenie się z taką sytuacją jest dramatyczne. Pozostawienie jednak wyboru zareagowania na tę sytuację w sposób wolny czy też dowolny, to jest dopiero dramat - ocenił.
Biskup zachęcał, by przyjrzeć się sytuacji z nieco innego punktu. - Czy osoba, która dziś tak stanowczo krzyczy mi w twarz, że wybór jest empatią, współczuciem, stanęłaby obok swojego męża, dziecka, matki, którzy będąc chorymi powiedzieliby, że nie chcą żyć, że chcą to życie sobie odebrać, bo mają już dosyć. Czy ta sama osoba pozostawi bliskiemu wybór? Czy powie: szanuję twój ciężar, jeśli chcesz, to sobie to życie odbierz? Wydaje mi się, że każdy w takiej sytuacji będzie walczył o tego człowieka, razem z nim, że nie będzie się godził na sięgnięcie po śmierć jako rozwiązanie problemu - stwierdził.
Biskup Adam podkreślił jednak, że sprawą kluczową jest empatia, która musi iść w kierunku pomocy drugiemu, by w tych najtrudniejszych chwilach nie był sam. - To też wyzwanie dla całego środowiska pro-life, by ci, którzy będą w takiej potrzebie, otrzymali stosowna opiekę - dodał.