Agnieszka i Tomek oraz Marika i Andrzej chcieli dla swoich dzieci najlepszej edukacji. Ideału nie znaleźli. Stworzyli więc szkołę sami.
Południe. Z pobliskiego kościoła dobiega dźwięk dzwonów. W domu na jednym z lubelskich osiedli gromadka dzieci odrywa się od swoich zajęć. Stają jakby na konkretny znak w kółko i zaczynają odmawiać Anioł Pański.
Przewodzi im młoda kobieta. Nauczycielka. Po zakończonej modlitwie wracają do swoich zajęć. Jak się okazuje, dzieci są w szkole.
Choć budynek zupełnie nie przypomina obiektu szkolnego, bo po prostu jest domem, to jednak każdego dnia od godz. 8 rano grupa uczniów rozpoczyna tu kolejny etap swojej przygody edukacyjnej. - Dzieci naprawdę lubią tę szkołę - mówi Agnieszka Nowakowska współzałożycielka Domowej Szkoły im. Dzieci z Fatimy. - Chętnie do niej chodzą, cieszą się, że mogą tu być.
Szkoła na osiedlu Szerokie w Lublinie jest inna niż wszystkie. - To trochę taki nietypowy twór - śmieje się współtwórca szkoły Andrzej Mierzejewski. - Wszyscy nasi uczniowie są w edukacji domowej, ale jednocześnie chodzą do szkoły. Do domowej szkoły.
Pomysł na domową szkołę zrodził się w głowach kilku małżeństw w 2016 r. Inicjatorami byli Agnieszka i Tomek Nowakowscy. - Mieliśmy wtedy córkę, która właśnie miała rozpocząć swoją edukację w pierwszej klasie - wspomina Agnieszka Nowakowska. - Ponieważ nie chodziła wcześniej do przedszkola - uczyłam ją sama i fajnie nam to wychodziło - zależało nam, by poszła do naprawdę dobrej szkoły. Uważaliśmy za fantastyczną wizję edukacji według Marii Montessori. Niestety, żeby dostać się do jedynej w Lublinie państwowej szkoły pracującej tą metodą, trzeba było mieć podbudowę przedszkolną z tej samej serii. Po półrocznej nauce w jednej z prywatnych lubelskich szkół stwierdziliśmy z mężem i znajomymi, że jeśli zależy nam na konkretnej edukacji naszych dzieci, sami musimy ją stworzyć.
- Podobała nam się edukacja domowa, ale wiedzieliśmy, że nasze dzieci nie nadają się na ten konkretny model nauki. Potrzebują grupy - wspomina Marika Mierzejewska, która wraz z mężem dołączyła do projektu zapoczątkowanego przez Nowakowskich. - Ja chciałam być w domu mamą, a nie panią nauczycielką - dodaje Agnieszka.
Najistotniejszym elementem tworzącej się szkoły miały być konkretne wartości i wyjątkowy sposób nauczania według pedagogiki Marii Montessori.
Twórcy domowej szkoły od początku wiedzieli, że to nie jest pomysł na biznes. - Odwiedziliśmy wiele podobnych szkół w Polsce, ale model, który my wprowadziliśmy, jest naprawdę rzadko spotykany. Wynika to z faktu, że po prostu jest mało opłacalny - mówi Andrzej. - Nasza szkoła jest niepubliczna, a wszystkie dzieci wpisane są w edukację domową. Dzięki temu możemy być w szkole, która jest w domu - wyjaśnia.
Choć, jak zaznacza, model ten obniża miejską dotację dla szkoły, to jednak daje możliwość realizowania o wiele szerszego programu edukacyjnego. - Mamy oczywiście konkretny ramowy program i realizujemy podstawę, bo to jest konieczność z punktu widzenia systemu, jednak patrzymy na dzieci i ich możliwości i staramy się uwalniać i realizować potencjał, który w nich jest - podkreśla Marika.
Żeby stworzyć wymarzone miejsce edukacji dla swoich dzieci, założyciele podjęli trud wyszukiwania prawdziwych specjalistów kształcenia. - Nie chodziło nam tylko o pedagogów z danej dziedziny. Zależało nam także na nauczycielach podzielających nasz system katolickich wartości - tłumaczy Marika. - Wymodliliśmy sobie "perełki" - dodaje z uśmiechem Agnieszka. - I nadal o takich się modlimy. Zapraszamy do nas nauczycieli, którzy chcą tworzyć naszą szkołę.
Całkiem niedawno szkoła przyjęła imię Dzieci z Fatimy.
Aktualnie Szkoła Domowa im. Dzieci z Fatimy prowadzi nabór uczniów do klas 0- 6. Szczegółowe informacje na temat rekrutacji i szkoły dostępne są na stronie: Domowa Szkoła.
Więcej w najnowszym papierowym numerze "Gościa Lubelskiego".