Trafił do lubelskiego kościoła pw. Miłosierdzia Bożego prawie rok temu. Choć pandemia nie pozwoliła mu dobrze poznać ludzi, którym duchowo przewodzi, wie jednak, że to parafia z wielkim potencjałem.
Budowa kościoła na osiedlu Nałkowskich trwała sześć lat. Wiele prac wykonali parafialni fachowcy za darmo. Na miejscu była stolarnia, spawalnia, ślusarnia. W nich powstały żyrandole, klęczniki, okna, ogrodzenie.
Dziś chyba niewielu przyszłoby pracować społecznie. Parafia pw. Miłosierdzia Bożego w Lublinie została erygowana 4 czerwca 1983 r. Początkowo liczyła prawie 12 tys. osób. Choć ludzie mieszkali w tych samych blokach, bardzo często się nie znali. Nierzadko po raz pierwszy ze sobą rozmawiali przy budowie kościoła. Wtedy rodziły się prawdziwe przyjaźnie.
Do tej parafii blisko rok temu trafił ks. Wojciech Iwanicki, który zastąpił na stanowisku proboszcza ks. Eugeniusza Szymańskiego.
- Bardzo żałuję, że nie udało mi się do tej pory z racji pandemii poznać parafian tak, jakbym tego chciał - stwierdza. - To był bardzo trudny rok dla nas wszystkich. Liczyłem na wizytę duszpasterską, bo to najlepsza forma zapoznania z ludźmi, ale jej nie było. Wiem już jednak, że to parafia z ogromnym potencjałem. To przede wszystkim ludzie wrażliwi na potrzeby innych. Jestem pod wrażeniem wielkiego zaangażowania młodych we wszelkie inicjatywy, które wymagają jakiekolwiek działania - podkreśla ks. Wojciech. - Nasza młodzież naprawdę jest wszędzie tam, gdzie jest potrzebna. Zobaczyłem to szczególnie przy akcjach charytatywnych w okresie świątecznym.
Ksiądz Wojtek nie kryje, że jego oczkiem w głowie jest młodzież. - Wiem, że trzeba szczególnie w tych trudnych czasach dbać o ludzi młodych, dlatego chciałbym stwarzać im warunki do rozwoju zarówno duchowego, jak i intelektualnego w naszej parafii.
Proboszcz podkreśla, jak istotną rolę odgrywa w środowisku parafialnym wspólnota Oazy Rodzin. - To ludzie, którzy zawsze są do dyspozycji, zaangażowani w życie lokalnego Kościoła. To bardzo cieszy.
Niesamowitą rzeczą, której ksiądz Wojciech ostatnio doświadczył, jest fakt zaangażowania ogromnej rzeszy ludzi w duchową adopcję dziecka poczętego. - W tym roku aż 300 osób podjęło takie zobowiązanie - mówi. - Wśród tej grupy jest też wiele nowych osób, bo trzeba przyznać, że tu co roku było dużo podjętych deklaracji, ale tym razem to naprawdę fenomen - zaznacza.
Przed ks. Wojciechem wiele wyzwań. - Ponieważ kościół był budowany 40 lat temu, pewne rzeczy zdecydowanie wymagają już remontu. I te remonty już trwają. W ostatnich czasach mocno próbujemy zaradzić brakom finansowym, ale dzięki wsparciu wydziału administracyjnego archidiecezji, już wiele udało nam się zrobić.
Przed parafią jednak nadal dużo pracy. - Mamy w planach termomodernizację, bo największe wydatki w parafii to te związane z energią elektryczną i ogrzewaniem. Dlatego chcemy zamontować fotowoltaikę, zainstalować pompy ciepła, wymienić okna i docieplić budynek.
Kolejną rzeczą jest także instalacja monitoringu oraz systemu przeciwpożarowego. - To tak od strony administracyjnej, ale cieszę się, że ludzie przychodzą do kościoła, także nowi mieszkańcy osiedla. Mimo pandemii każdego dnia przynajmniej kilkanaście osób o godz. 15 odmawia Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wierzę, że jak to wszystko już minie, będzie ich jeszcze więcej.