Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Zostały tylko puste miejsca

W 2011 roku festiwal otrzymał nazwę „Śladami Singera”. Ze względu na pandemię koronawirusa ubiegłoroczna edycja nie mogła się odbyć.

Kiedy w 2011 roku wpłynęły środki z Ministerstwa Kultury, aktorzy i muzycy mogli prowadzić warsztaty i edukować w regionie – wspomina Witold Dąbrowski, aktor, muzyk, dyrektor ds. artystycznych Festiwalu „Śladami Singera”. 10. edycja międzynarodowego wydarzenia miała się odbyć w ubiegłym roku, ale pojawiły się nieoczekiwane trudności, a przede wszystkim wybuchła pandemia koronawirusa. Choć w tym roku sytuacja nie jest łatwa, wiele wskazuje na to, że artyści zawitają jednak latem do kilkunastu miast i miasteczek Lubelszczyzny w ramach 10. Międzynarodowego Festiwalu „Śladami Singera”.

Most pamięci

Pierwsza edycja festiwalu dotarła do czterech miast na Lubelszczyźnie: Szczebrzeszyna, Tyszowiec, Biłgoraja i Józefowa. Co roku dołączały kolejne miasta. W pewnym momencie było ich dziesięć, a w tym roku być ich może nawet czternaście. Na rynkach miejscowości, gdzie przed wojną żyli obywatele Polski pochodzenia żydowskiego, mają szansę wystąpić artyści z całego świata. Opowiedzą za pomocą różnych technik i gatunków artystycznych historię, która została zmieniona wraz z atakiem Niemiec na Polskę w 1939 r. i wreszcie brutalnie przerwana poprzez realizowanie planów eksterminacji narodu żydowskiego. Przywracana jest także indywidualna i subiektywna pamięć, która ożywia widowisko. Historii nie da się zmienić, pustego miejsca po dawnych mieszkańcach i ich domach nie da się przywrócić, ale dzięki kultywowaniu pamięci można wpływać na teraźniejszość i na to, co ma nastąpić. – To niesamowite widowisko i przeżycie. Ono łączy pokolenia, ukazuje złożoność i zależność losów dawnych mieszkańców naszego miasta i nie tylko. Pozwala się zastanowić nad przeszłością, ale i nad tym, co teraz. Uczestniczyłam z moimi bliskimi w jednym z punktów festiwalu przed dwoma laty, akurat w jednej z dwóch synagog, które się u nas zachowały. To był spektakl jednego aktora. Był tylko on i krzesło. A miało się wrażenie, że nikogo więcej w tej sztuce nie potrzeba – mówi Anna z Kraśnika.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy