Ich marzeniem była budowa placu zabaw dla podopiecznych, dlatego zaczęły szukać aniołów dobroci, aby im pomogły. Wśród wielu osób, które się odezwały, jest także Grzegorz Oleszkiewicz.
Prowadzą Benedyktyński Zakątek, w którym zajmują się osobami niepełnosprawnymi. W różnych formach opieki swoje miejsce znajdują tu zarówno maluchy od 3. roku życia, jak i dorośli w wieku 27 lat.
Marzeniem wszystkich były plac zabaw i boisko przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Musi to być miejsce, gdzie na huśtawkę czy karuzelę da się wjechać wózkiem lub wejść o kulach. To sprawia, że cena urządzeń szybuje drastycznie w górę.
– To prawda, że nasze dzieci mają różne problemy, że zwykłe czynności czasami są dla nich niczym wysoki szczyt, który trzeba zdobywać każdego dnia. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż są dziećmi i uwielbiają tak samo jak ich rówieśnicy bawić się na placu zabaw czy grać w piłkę na boisku. Zanim zaczęła się epidemia, ci, którzy byli w stanie, korzystali z placów na osiedlu czy przy okolicznych szkołach, podobnie było z boiskami. Teraz to niemożliwe. Poza tym nasi wychowankowie marzą, by w wolnej chwili wyjść zwyczajnie z domu i na własnym podwórku, bez konieczności przemieszczania się gdzie indziej, co sprawia im trudność, móc bawić się i grać. Czas ze swoimi dziećmi mogliby też spędzać w tym miejscu rodzice po odebraniu pociech ze szkoły czy ośrodka – podkreślają siostry benedyktynki.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się