Ks. Józef Zbiciak ojcem duchownym w Domu Księży, a ks. Władysław Kowalik seniorem

Księży prałatów na nowe funkcje w Domu Księży powołał abp Stanisław Budzik.

Obaj księża do seminarium lubelskiego wstąpili zaledwie kilka lat po wojnie. Pierwszy w 1948 r. wstąpił ks. Józef Zbiciak. 

- Nie słuchaliśmy wtedy radia, nie było dostępu do prasy - wspomina swoje pierwsze seminaryjne lata. - Dopiero na ostatnim roku ks. rektor Wilczyński powiedział nam, że czekają nas czasy trudne. Ale my nie przeżywaliśmy lęków i niepokojów. Sprawa, na której się koncentrowaliśmy, to była nasza formacja.

W seminarium, jak opowiada nowy ojciec duchowny Domu Księży, były bardzo ciężkie warunki bytowe. - Pamiętam, jak po przyjeździe z wakacji trzeba było przygotowywać sienniki. Nie było co jeść. Na śniadanie mieliśmy zazwyczaj tylko kawę i chleb. Chyba że ktoś miał jakieś zapasy z domu. Wtedy je między sobą dzieliliśmy. Ale nie było narzekania, bo wiedzieliśmy, że sytuacja po wojnie jest trudna. Trudne mieliśmy też warunki do nauki. Nie było podręczników, tylko notatki.

W seminarium za czasów ks. Zbiciaka panował dosyć ostry, niemal wojskowy rygor. - W czasie studium obowiązywało milczenie i bardzo często wychowawcy interesowali się, czy to milczenie jest respektowane. Ale nie odbieraliśmy tego jako ograniczenia wolności – mówi. – To była dla nas mobilizacja do sumiennej i systematycznej pracy. Był też rygor, jeśli chodzi o strój. – Nawet w czasie wakacji musieliśmy chodzić w sutannach – dodaje ks. Zbiciak. – Uważaliśmy to za normalne. Na spacerze też chodziliśmy w sutannach. To była taka manifestacja, że tylu młodych kleryków przygotowuje się do bycia księżmi.

Ksiądz Józef Kowalik jako dziecko przeżył pobyt w obozie na Majdanku. – Kosztowałem „słodyczy” zarówno totalitaryzmu brunatnego, hitlerowskiego, jak i czerwonego, socjalistycznego komunizmu – wspomina. 

Ks. Kowalik święcenia kapłańskie otrzymał w 1962 r. 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..