Młody chłopak spod Rzeszowa studiował na KUL teologię. Miał 25 lat, kiedy zmarł na raka. Sens życia widział tylko w Chrystusie i Maryi.
W tym roku Jacek Krawczyk skończyłby 55 lat. Wiele lat temu przyjechał z Palikówki do Lublina na studia. Historię jego krótkiego, ale wyjątkowego życia opisał w książce „Człowiek na maksa” kapucyn o. prof. Andrzej Derdziuk. – Przyjechał już jako uformowany człowiek modlitwy – mówi o. Derdziuk. – Często bywał w kościele akademickim, należał do wspólnoty działającej przy kościele. Jednak był też chłopakiem uwielbiającym taniec i zabawę, miał swoje zdanie, był oryginalny. W każdej wolnej chwili myślał o innych. Interesował się potrzebującymi, zorganizował grupę studentów, którzy odwiedzali pacjentów w dziecięcym szpitalu, opiekował się biednymi. W pewnym liście do rodziców wysłanym z Lublina Jacek napisał kiedyś, że jego celem jest „być człowiekiem dającym z siebie maksimum”. Zaraz po tym dodał: „Nie jestem nieszkodliwym wariatem, ale człowiekiem, który trzeźwo patrzy w przyszłość”. W innym prosił: „Módlcie się za mnie, by Bóg dał mi siłę do działania, bym był jak świeca, która, choć sama się spala, to jednak oświeca, ogrzewa i zapala inne nieużywane lub wygasłe świece”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.