KUL był pierwszym w Polsce, a drugim na świecie uniwersytetem, który przyznał tytuł doktora honoris causa wybitnemu polskiemu poecie i laureatowi Nagrody Nobla Czesławowi Miłoszowi.
Wieść o przyznaniu Literackiej Nagrody Nobla Czesławowi Miłoszowi obiegła świat 8 października 1980 roku.
Wydarzenie to było aktem odwagi, na jaki długo musiały się przygotowywać inne ośrodki akademickie w Polsce – podkreśla polonista prof. Wojciech Kaczmarek, wspominając wydarzenia sprzed czterdziestu lat.
Poeta był trzecim w historii Polakiem, po Sienkiewiczu i Reymoncie, który otrzymał to wyróżnienie. W uzasadnieniu członkowie Komitetu Noblowskiego napisali, że Miłosz „z bezkompromisową jasnością postrzegania wyraził warunki, na jakie jest wystawiony człowiek w świecie ostrego konfliktu”.
Zaledwie miesiąc później, bo już 8 listopada, Senat KUL podjął decyzję o przyznaniu nobliście najwyższego uniwersyteckiego odznaczenia – doktoratu honoris causa.
– Lubelska uczelnia była pierwszą w Polsce, a drugą na świecie (po Michigan State University w Ann Arbor w USA w 1977 r.), która nadała poecie swoją najwyższą godność akademicką – przypomina wykładowca KUL. Kolejny był Uniwersytet Jagielloński, ale stało się to dopiero w 1989 r.
KUL był wówczas prawdopodobnie jedyną polską uczelnią, gdzie prowadzono badania nad twórczością Miłosza, objętą przez władze PRL zakazem publikacji.
– Tu pracowali naukowo przyjaciele poety z czasów studiów w Wilnie: profesorowie Irena Sławińska i Czasław Zgorzelski – mówi prof. Kaczmarek. Zwłaszcza prof. Sławińska często zwracała uwagę w swoich wykładach na twórczość Miłosza, pisała o niej w prasie polskiej i amerykańskiej. Podtrzymywała też przyjacielskie kontakty z poetą mieszkającym w Berkeley.
Nadanie doktoratu honoris causa umożliwiło Miłoszowi, przebywającemu od trzydziestu lat na emigracji, wizytę w ojczyźnie. Przyjechał do Polski w 1981 r., w Lublinie gościł od 10 do 12 czerwca.
– Przyjazd do Lublina, a przede wszystkim na KUL, był związany nie tylko z zaproszeniem do odebrania kolejnego wyróżnienia, ale przede wszystkim z potwierdzeniem swojego udziału w tych wartościach humanistycznych i kulturowych, jakie KUL wyrażał, jakim służył i o jakie walczył – ocenia profesor.
– Nadanie Miłoszowi tytułu doktora honoris causa KUL było wielkim świętem dla całej społeczności akademickiej – wspomina prof. Kaczmarek. – Koło Polonistów zorganizowało ogólnopolską sesję naukową „Twórczość Czesława Miłosza”, na którą zjechało wielu prelegentów z różnych ośrodków akademickich w Polsce. Udział w sesji był równocześnie „przepustką” na spotkanie z poetą, jakie odbyło się po południu 10 czerwca w Bibliotece Uniwersyteckiej, przy ul. Chopina. Miłosz przybył w towarzystwie prof. Ireny Sławińskiej trochę spóźniony i zmęczony, czytał swoje wiersze i odpowiadał na pytania.
Uroczystość wręczenia doktoratu rozpoczęła się 11 czerwca Mszą św. w Kościele Akademickim. Jej druga część odbyła się w nowej, niezupełnie jeszcze wykończonej, auli uniwersyteckiej. Prof. Kaczmarek wspomina, że cała uroczystość miała bardzo podniosły charakter. Przyczyniły się do tego poprzedzające ją wydarzenia - 13 maja miał miejsce zamach na Jana Pawła II, a 28 maja zmarł Prymas Tysiąclecia, Kardynał Stefan Wyszyński. Rektor odczytał list Księdza Prymasa, skierowany do uczestników uroczystości, jeden z ostatnich dokumentów zredagowanych przed swoją śmiercią. Prymas wyraził w nim uznanie dla Noblisty i dzielił się swoimi refleksjami na temat roli poezji w budowaniu wyobraźni przepełnionej wartościami chrześcijańskimi.
– Natomiast Miłosz w swoim wykładzie, w pewnych momentach bardzo osobistym, podkreślał jak ważne były dla niego poszukiwania prawdy o życiu, jak wiele zawdzięczał ludziom, z którymi się spotykał i jak złudne jest myślenie w człowieku w kategorii sławy, czy chwilowego sukcesu – mówi polonista.
Ostatniego dnia wizyty, 12 czerwca, na dziedzińcu KUL, w miejscu gdzie dziś jest pomnik Jana Pawła II i Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Miłosz pojawił się na specjalnym podium w towarzystwie m.in. Lecha Wałęsy i prof. Jerzego Kłoczowskiego. Spotkanie miało niezwykły wymiar, było świętem wolności uosabianym wówczas przez dwóch stojących obok siebie Noblistów. Miłosz czytał swoje wiersze (m.in. Zaklęcie, Który skrzywdziłeś) dedykowane walczącym o wolność ludziom pracy. Pod adresem władzy komunistycznej skierował słowa:
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta.
Możesz go zabić – narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.
Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.
– To wydarzenie stało się istotnym wzmocnieniem wszystkich środowisk wolnościowych – ocenia profesor. Wkrótce potem komunistyczna władza pokazała, z największą brutalnością, co myśli o solidarnościowym zrywie i o drodze ku odrodzeniu Polski, wprowadzając 13 grudnia 1981 r. stan wojenny.