Czekają na nie cały rok. Wyjazd na wczasorekolekcje do Dąbrowicy jest jednym z najważniejszych wakacyjnych wydarzeń. Osoby niepełnosprawne z wolontariuszami tworzą tu niezwykłą wspólnotę.
Tutaj przestają być niepełnosprawni. Są przede wszystkim ludźmi. Jak to z ludźmi bywa – są różni. Jedni uśmiechnięci, życzliwi, z cierpliwością tłumaczą, czego im potrzeba i jak pomóc. Inni są nerwowi, szybko się obrażają, mówią przykre słowa, o wszystko mają pretensje. Jedni i drudzy jednak potrafią znienacka powiedzieć do wolontariusza „kocham cię”.
Czas pandemii ograniczył możliwości organizowania wypoczynku dla osób niepełnosprawnych. W ubiegłym roku skorzystać z wczasorekolekcji w Dąbrowicy mogło niecałe 40 osób, w tym roku jest ich nieco więcej.
– Na pierwszym turnusie mamy 50 osób niepełnosprawnych. 20 z nich porusza się na wózku, 30 ma inne niepełnosprawności. Tutaj jednak nie ma to istotnego znaczenia, wszyscy jesteśmy ludźmi, którzy mogą wiele sobie dać – mówi ks. Tomasz Niedziałek, który prowadził wczasorekolekcje po raz trzeci.
Ważne małe gesty
Zapytany, dlaczego na nie wraca, odpowiada, że tu ciągle łatwiej odkrywać mu siebie. – 10 dni, które spędziłem z wolontariuszami i podopiecznymi, pokazały mi, jakie bogactwo kryje się w człowieku. Po tych niespełna dwóch tygodniach mam przykłady do kazań na cały rok. Kolejny raz uświadamiam sobie, jak ważne są małe gesty, proste sprawy, jak bardzo powinienem być wdzięczny za to, że sam mogę pójść, dokąd chcę, ubrać się czy umyć zęby – mówi ks. Tomasz.
Podobne doświadczenia mają wolontariusze, którzy są często przedłużeniem rąk czy nóg swoich podopiecznych w zwykłych codziennych sprawach. Wolontariuszką jest Noemi, która w tym roku do Dąbrowicy trafiła pierwszy raz.
– Wszystko za sprawą ks. Tomka i Facebooka, na którym zamieścił ogłoszenie, że szuka wolontariuszy na wczasorekolekcje dla osób niepełnosprawnych. Jestem studentką wydziału lekarskiego I roku. 30 czerwca kończyłam sesję, a 12 lipca zaczynałam praktyki w szpitalu. Miałam więc wolne dokładnie od 1 do 11 lipca, ale żadnych planów na ten czas. Kiedy przeczytałam, że potrzeba wolontariuszy właśnie w tym terminie, pomyślałam, że to nie może być przypadek. Tak się tu znalazłam – opowiada.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się