Wiele lat temu grupa młodych z całej archidiecezj przed lubelską archikatedrą ślubowała pracować nad sobą, służyć Bogu, Kościołowi i ojczyźnie. Dziś ci sami ludzie przygotowują się do świętowania 30 lat działalności Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.
Bożena Kaczyńska była jedną z wielu osób, które jako pierwsze po wojnie złożyły w diecezji lubelskiej przyrzeczenia Katolickiego Stowarzyszenia Młodych. – Ciągle pamiętam ten wielki tłum i wspólnie wypowiadane słowa – wspomina. – Do dziś to we mnie żyje – dodaje.
Wskrzeszanie struktur KSM po długiej przerwie na Lubelszczyźnie ruszyło w 1991 r. Zaproszenie do odbudowywania tej organizacji przyjął od lubelskiego biskupa ks. Mieczysław Puzewicz, ówczesny wikariusz jednej z parafii w Łęcznej.
Najpierw przy poszczególnych parafiach zaczęły pojawiać się małe grupki. Z roku na rok było ich coraz więcej. – To były czasy, kiedy nie było aż tak wielu możliwości dla młodych ludzi – mówi pochodzący z Kraśnika Piotr Kaczyński, który przez wiele lat działał w zarządzie KSM. – Moja ekipa spotykała się w salce przy parafii Wniebowstąpienia NMP w Kraśniku. Rozmawialiśmy na tematy trudne i ważne dla ludzi młodych. Jednym z pierwszych mocnych akcentów było organizowanie przez nas marszów przeciw przemocy.
Młodzi ludzie w tamtym czasie do KSM-u dołączali najczęściej w szkole średniej. – Szukałam po prostu towarzystwa – wspomina Katarzyna Kępka. – Większość osób była ode mnie starsza. Pamiętam pierwsze rekolekcje, a potem kolejne. Wspólnie stwierdziliśmy, że konieczne jest nie tylko złożenie przyrzeczeń związanych ze wstąpieniem do KSM-u, ale także zdanie specjalnego egzaminu.
Nowi kandydaci musieli się więc przygotować ze znajomości historii Polski, stowarzyszenia, ale także musieli wykazać się znajomością poczucia humoru odpytujących. – Pamiętam jedno z naszych pytań: „Z kim Maryja poszła w góry?”. Odpowiedź brzmiała: „Z pośpiechem” – opowiada Bożena Kaczyńska, która będąc w zarządzie diecezjalnym KSM, miała okazję egzaminować wielu KSM-owiczów, obecnych biznesmenów, polityków oraz duchownych.
Organizacja się rozkręcała. – Dzięki temu, że pojawiły się pewnego rodzaju ramy, mogliśmy młodym ludziom zaproponować jakąś konkretną formację. Koncentrowaliśmy się wokół nauczania Jana Pawła II i programu duszpasterskiego na zasadach: od ŚDM do ŚDM – opowiada Katarzyna Kępka.
Pierwsze biuro zarządu KSM w Lublinie znajdowało się w… szafie. – Nie mieliśmy żadnego większego miejsca, tylko ten jeden mały kącik przy parafii Świętej Rodziny – wspomina Bożena. – Nie było też komputerów. Pamiętam, jak dostaliśmy pierwszego macintosha. To było wielkie wydarzenie. Mogliśmy zacząć tworzyć konkretne konspekty i materiały, które rozsyłaliśmy do parafii – dodaje Piotr Kaczyński.
Piotr i Bożena są małżeństwem od 18 lat. Poznali się właśnie w KSM, podobnie jak Katarzyna i Paweł Kępkowie oraz wiele innych par. – Od początku funkcjonowania KSM najważniejsze były wakacje. To był czas rekolekcji i bycia razem. To podczas takich wyjazdów zawiązywały się wielkie przyjaźnie i rodziły pierwsze poważne uczucia – podkreślają małżonkowie.
Młodzi przez długi czas nie mieli swojego miejsca, które mogłoby pomieścić coraz większą grupę KSM-owiczów. – Marzyliśmy o domu. Wszędzie go szukaliśmy – mówią dziś tzw. dinozaury KSM-owe. – Pamiętam Święto Młodzieży w Łęcznej w 1995 roku. Budowaliśmy wtedy taki dom – makietę, – opowiada Bożena. – Każdy oddział KSM miał dostarczyć wielką tekturową cegłę. Na niej wypisana była jakaś konkretna wartość: przyjaźń, miłość, prawda, wolność. Z tych cegieł powstał dom. Dach zrobiliśmy z folii. Nazwaliśmy go Wymarzony Dom Młodych. Postanowiliśmy szukać takiego domu, który istniałby naprawdę.
Był rok 1997 r. – Siedzieliśmy w kawiarence przy kościele na Czubach – wspomina Piotr. – Wszedł ks. Mietek Puzewicz. Wyjął zdjęcie. Na nim była stara, rozwalająca się plebania w Częstoborowicach. Musieliśmy podjąć decyzję, czy chcemy ją wyremontować. Jeśli tak, będzie nasza. Tak rozpoczęła się praca przy prawdziwym domu. – Dla nas to była szkoła dojrzewania, także do odpowiedzialności – zauważa Kasia. – Remont, wizyty sanepidu, później organizowanie obozów dla dzieci i młodzieży. – Dwa lata z rzędu spędziłam w Częstoborowicach całe trzymiesięczne wakacje, gotując dla podopiecznych – opowiada Bożena. – A Piotr był bardzo długo kierownikiem naszego domu – dodaje.
KSM, jak mówią ci, którzy na Lubelszczyźnie go odtwarzali, to był sposób na życie. – Studia były, bo były – stwierdza ze śmiechem Bożena. – Każdy z nas musiał mieć jakiś zawód, wiec studiował z większą lub mniejszą pasją. Ale to w KSM uczyliśmy się żyć, tworzyć, uczyliśmy się współpracy i odpowiedzialności – podkreśla. – Nigdy nie zapomnę, jak ks. Mietek Puzewicz mówił nam: „Nie jesteście za młodzi, by robić rzeczy wielkie” – dodaje Kasia Kępka. – Był autorytetem. Uczyliśmy się od niego zwracania uwagi na potrzebujących, zarówno wierzących, jak i niewierzących. Uczyliśmy się prawdziwego chrześcijaństwa.