Już na drugi dzień po wybuchu II wojny światowej Lublin doświadczył jej okrucieństwa. Pierwsze bombardowanie miasta przez Niemców miało miejsce 2 września.
Już 2 września rano nad Lublin nadleciały samoloty i zrzuciły pierwsze bomby. Głównym celem była Lubelska Wytwórnia Samolotów. Mimo prób obrony, samoloty niemieckie wywołały panikę wśród personelu. Podczas ucieczki zginęło bądź zostało rannych ponad 200 robotników. Celem nalotów stały się ponadto szkoła przy ulicy Długiej oraz lotnisko sportowe w Świdniku.
W lipcu 1939 roku, w związku z zaostrzającą się sytuacją międzynarodową postanowiono, że w razie wybuchu wojny Lublin stanie się tymczasową siedzibą prezydenta RP, a okoliczne miasteczka – poszczególnych ministerstw.
Mimo niepokojących wieści nikt jednak nie wierzył, że wojna rzeczywiście wybuchnie, a nawet jeśli, to Lublin i tak miał znaleźć się w strefie, do której działania wojenne z pewnością nie dotrą. Nastroje mieszkańców miasta były zgoła optymistyczne.
W kolejnych dniach września miasto przeżywało następne naloty niemieckie, w których atakowano cele w rejonie całego miasta – w tym ponownie Lubelską Wytwórnię Samolotów (4 i 5 września), a także Wrotków (4 września), rejon 8 pułku piechoty Legionów (5 września), most kolejowy, tory kolejowe, parowozownię oraz ulice i zabudowania przyległe do torów (5 i 8 września). 9 września miał miejsce najsilniejszy nalot na miasto, który rozpoczął się około godziny 10.00 i trwał półtorej godziny.
W ciągu kilku dni Lublin zmienił się nie do poznania. Wszystko przez tysiące ludzi, którzy przed Niemcami uciekali na Wschód. Dworce kolejowe były zatłoczone, a wszelkie drogi nieprzejezdne. Ludzie posuwali się wolno jakby idąc w procesji.
Kontrolę nad miastem przejęło wojsko, organizując obronę. Na jej czele stanęli wówczas gen. Mieczysław Smorawiński i płk Piotr Bartak. Rozpoczęło się formowanie w Lublinie armii. Od miejscowości nazwano ją armią „Lublin”.