Na KUL trwają rekolekcje przed beatyfikacją kard. Stefana Wyszyńskiego. Prowadzi je bp Edward Dajczak. To także czas świadectwa i uwielbienia, do którego każdy jest zaproszony.
W oczekiwaniu na beatyfikację kard. Stefana Wyszyńskiego KUL przygotował ogólnopolskie rekolekcje, w których można uczestniczyć osobiście lub online. Katechezy głosi biskup koszalińsko-kołobrzeski Edward Dajczak, inicjator w 1999 r. Przystanku Jezus, czyli spotkań ewangelizacyjnych odbywających się podczas festiwalu rockowego Przystanek Woodstock.
Zwrócił uwagę, że czasy, w których żył Stefan Wyszyński, bardzo różniły się od tych, w których my dziś żyjemy. Jego świat to dzieciństwo, w którym stracił matkę, wojna i okupacja, podczas których wraz z matką Elżbietą Różą Czacką włączał się w posługę potrzebującym, partyzantom, niewidomym, chorym i wszystkim, którzy znaleźli się wokół niego. Potem czasy komunizmu, prześladowania Kościoła, aresztowanie i uwięzienie, w końcu cudem odzyskana wolność. Nasze czasy wydają się być pod wieloma względami spokojniejsze, ale niosą inne zagrożenia i może jeszcze większe niebezpieczeństwa, bo nie są one oczywiste i nie każdy potrafi je dostrzec.
- Dzisiaj sami nie wiemy, kim jesteśmy, ludzie mają problem z określeniem siebie, zdefiniowaniem przekonań, płci, wartości. Idą w wielkiej nieokreślonej ludzkiej masie, niesieni przekonaniami innych. Tymczasem nie jesteśmy masą, kołchozem, gdzie wszyscy mają równie mało i słabo, ale jesteśmy dziećmi wybranymi przez Boga. Św. Paweł pisał w liście do Efezjan, że Chrystus wybrał nas przed założeniem świata i każdego woła po imieniu. Nikt dla Boga nie jest anonimowy - mówił bp Dajczak.
Jednak zarówno w czasach, w których żył kard. Wyszyński, jak i w naszych kolorowanych na różne sposoby w photoshopie, ludzie szukają prawdy. W tym właśnie pomagają nam święci.
- Postać prymasa może nas zawstydzać. To on, niezależnie od okoliczności, trzymał różaniec w ręku, bronił tradycji i polskiej historii. Potrafił łączyć to, co było, z tym, co nowe, a przede wszystkim uczył wolności wewnętrznej, której nikt i nic nie może nam zabrać - podkreślał biskup.
Kiedy niespodziewanie nocą 1953 roku przyszło aresztowanie i długie więzienie, prymas nie traktował tego czasu jako zmarnowanego. Przeciwnie, to wówczas pisze Jasnogórskie Śluby Narodu, przygotowuje teksty Wielkiej Nowenny, zaprasza ludzi do Częstochowy, by ponowić śluby króla Jana Kazimierza. Na to zaproszenie odpowiada milion Polaków, którzy ciągną na Jasną Górę, by oddać Bogu i Maryi swoją ojczyznę.
- Choć zamknięcie było bolesne, warunki trudne i ludzie pełni wrogości na straży, prymas wielokrotnie mówił, że choćby nie wiadomo co robili jego wrogowie, nie zmuszą go do nienawiści. I rzeczywiście, zawsze modlił się za swoich wrogów i przebaczał im. Jednocześnie podkreślał, że są granice, których przekroczyć nie można. Gdy walka z Kościołem dochodziła do takich granic, stawał twardo i mówił: "Ani kroku dalej", choćby miało go to kosztować życie - podkreślał bp Dajczak.
Mówił też o aktualności świętych. To oni pokazują, że to, co trudne i wydaje się niedobre, jest szansą i okazją do czegoś lepszego. - Krzyż też wydawał się klęską i końcem, a stał się zbawieniem i początkiem. Proszę was, aby w tej perspektywie każdy pomyślał o wyjściu z własnego kręgu egoizmu - zachęcał biskup.