Każdego tygodnia w środę przed wieczorną Mszą św. kapłan odczytuje kartki, na których ludzie zapisują swoje prośby. Są też i podziękowania. To znak, że Matka słucha swoich dzieci.
Ludzie proszą o łaskę uzdrowienia ciała, ale bardzo często zdarzają się też prośby o uzdrowienie duchowe. − Czasami nawet dziesięć minut wyczytujemy spisane na kartkach wszystkie prośby i podziękowania, zanim rozpoczniemy środową Mszę Świętą wotywną − mówi ks. Marek Warchoł, proboszcz parafii Matki Bożej Różańcowej w Lublinie, kustosz sanktuarium Matki Bożej Latyczowskiej.
Zwyczajne cuda
Wstawiennictwa Matki Bożej z Latyczowa pragną parafianie z jednego z największych osiedli w Lublinie, ale też mieszkańcy całego miasta, którzy często odwiedzają ustanowione w 2017 roku sanktuarium. − Niekiedy dzwonią i dzielą się radosną informacją, że urodziło się dziecko lub że dzięki modlitwom przed obrazem Matki Bożej, pomimo początkowych trudności, odzyskało zdrowie, albo że lekarzom udało się ustalić przyczynę choroby, choć wydawało się to niemożliwe − opowiada ks. Marek. − Staram się tłumaczyć, że nie chodzi jedynie o cud uzdrowienia fizycznego. Często rezultatem modlitwy może być umocnienie i pogłębienie wiary. Ale wiem, że widoczne znaki potwierdzają fakt, iż Pan Bóg nie zapomniał o konkretnym człowieku, a Matka Boża jest Matką zanoszącą nasze sprawy przed oblicze Pana Boga.
Obraz Matki Bożej Latyczowskiej do kościoła pw. Matki Bożej Różańcowej na lubelskiej Porębie trafił siedem lat temu. Wcześniej, przez ponad 400 lat, wędrował z Rzymu przez kraje Europy Środkowowschodniej, aż dodarł do Polski. W 2017 r. świątynia, w której zawisł obraz, została podniesiona do rangi sanktuarium. Rok później lubelski metropolita abp Stanisław Budzik rekoronował ikonę. Dziś przed obrazem codziennie modlą się ludzie szukający umocnienia, pocieszenia i wysłuchania.
Fenomen parafii
− Kościół otwarty jest w ciągu dnia cały czas − mówi proboszcz. − Mało kiedy zdarza się, żeby był pusty. Ilekroć wejdę na modlitwę, zawsze ktoś jest. Czasami w jednej z kaplic na uboczu, czasami tuż przed obrazem.
Do kościoła zaglądają rodzice, którzy odprowadzają dzieci do pobliskiego przedszkola czy szkoły, ale są też stali bywalcy, o których proboszcz mówi, że ich obecność w kościele dokładnie mówi mu, która jest godzina.
Od niedawna wprowadzona została dodatkowa Msza św. w ciągu dnia o 9.00. Znacznie ułatwia to uczestnictwo w Eucharystii osobom, które nie mogą przyjść na 7.00, a chcą z Panem Bogiem rozpocząć dzień. − Na początku myśleliśmy, że to będzie Msza św. głównie dla seniorów, ale okazuje się, że jest całkiem spora frekwencja także wśród młodych ludzi − stwierdza ks. Marek. Tę Mszę św. proboszcz odprawia najczęściej na zmianę z prałatem Józefem Dziduchem, byłym proboszczem i kustoszem sanktuarium. − Zawsze też jakiś kapłan jest w konfesjonale. Dla nas to priorytet, żeby w każdej chwili ten, kto potrzebuje, mógł przystąpić do spowiedzi − podkreśla proboszcz. To też, jak mówi, pewien fenomen parafii, a być może wpływ sanktuarium. − U nas zawsze jest bardzo dużo ludzi do spowiedzi. Słuchamy wiele pięknych, dojrzałych spowiedzi. Myślę, że to konkretny znak tego miejsca. Ludzie naprawdę się tu nawracają.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się