Ks. Grzegorz Pawłowski, czyli Jakub Hersz Griner, to Żyd, który przeżył wojnę dzięki fałszywej metryce chrztu. Wychowany przez zakonnice odkrył, że największą miłością jego życia jest Jezus. Ten niezwykły kapłan zmarł w Izraelu, a jego pogrzeb odbył się w Lublinie.
Napis na pomniku w Izbicy, który przygotował sobie ks. Grzegorz, streszcza jego życie w zdaniu: "Opuściłem najbliższych w obliczu ich zagłady, aby ratować własne życie. Oddałem je służbie Bogu i ludziom. Powróciłem w miejsce ich męczeńskiej śmierci".
Wśród obecnych na Mszy św. pogrzebowej w lubelskiej katedrze, obok księży biskupów archidiecezji lubelskiej i licznych kapłanów, obecni byli ks. Piotr Żelazko, wikariusz łacińskiego patriarchatu Jerozolimy dla katolików języka hebrajskiego, o. Apolinary Szwed, proboszcz parafii św. Piotra w Jaffie, ks. Jacek Stefański, wychowanek zmarłego ks. Grzegorza. Byli także przedstawiciele władz państwowych, wojewódzkich i miejskich oraz siostry benedyktynki misjonarki, u których wychowywał się Grzegorz Pawłowski, delegacje wspólnoty żydowskiej z Izraela i Lublina oraz rodzina zmarłego.
Rozpoczynając Mszę św. abp Stanisław Budzik podkreślił, że żegnamy człowieka niezwykłego, unikalnego świadka dramatycznych wydarzeń XX wieku, który jak sam mówił, nosił w sobie dwa światy: Jakub Hersz Griner i Grzegorz Pawłowski. Polak i Żyd, katolicki ksiądz i sługa Mesjasza, kochający obie swoje ojczyzny. Człowiek łączący narody, religie i kultury, budowniczy pokoju, człowiek niezwykłej mądrości i życzliwości.
Prezydent RP Andrzej Duda odznaczył pośmiertnie ks. G. Pawłowskiego Krzyżem komandorskim orderu odrodzenia Polski.Homilię wygłosił bp Mieczysław Cisło, który przypomniał słowa zmarłego: "A kiedy umrę pochowajcie mnie na żydowskim cmentarzu w Izbicy, obok ukochanej matki i moich sióstr bestialsko zamordowanych przez niemieckich zbrodniarzy. Grób mam przygotowany za zgodą dobrego i mądrego rabina gminy żydowskiej. Chcę tam spocząć jako sługa Mesjasza. Tak jak mi przepowiedziała kiedyś kochająca mama »będziesz kiedyś sługą Mesjasza«".
Biskup Mieczysław zacytował to, co o sobie napisał ks. Pawłowski: "Miałem kochającą rodzinę, ojca Mendla, mamę Miriam urodzoną w Izbicy, siostry oraz brata. Mieszkaliśmy w naszym ukochanym Zamościu. Niemiecka okupacja zniszczyła moje szczęśliwe dzieciństwo. Najpierw zbombardowanie domu, getto, potem zabicie ojca, przepędzenie nas, Żydów, do Izbicy do tamtejszego getta. Przy rozstrzeliwaniu Żydów, udało mi się z piwnicy wymknąć. Wiedziony instynktem życia, bez pożegnania z ukochaną mamą, biegłem. Po drodze stoją mężczyźni. Jeden mówi "»Patrz, żydowski chłopiec«, a drugi »cicho, niech ucieka«. To było ratowanie człowieka. Dalej ktoś mówi, »idź do tego domu, dadzą ci jedzenie i spanie«. Tak było. To dało mi zaufanie do ludzi spotykanych po drodze i nadzieję na przetrwanie. Dotarłem do Zamościa. Były tu jeszcze dwa obozy pracy dla Żydów. Ktoś dał mi coś do jedzenia, ale nie mogłem dłużej tam pozostawać. Na ulicy spotkałem nieznanego żydowskiego chłopca. Zapytał: »chcesz żyć?«, odpowiedziałem »chcę«. Przyniósł mi metrykę chrztu. Odtąd Jakub Hersz Griner zamienia się w Grzegorza Pawłowskiego".
Zaczęła się tułaczka od domu do domu w Zamościu. Było też cudowne ocalenie na posterunku gestapo, gdzie metryka chrztu uratowała mu życie. Potem były różne rodziny na Zamojszczyźnie, które pomagały przetrwać. Po wojnie dom dziecka, spontanicznie przyjęty chrzest tuż przed I Komunią Świętą, szkoła, nadrabianie braków w nauce, lekcje religii, ministrantura, różne domy dziecka. W końcu dyscyplinarne przeniesienie do Puław za sprzeciw wobec propagandy komunistycznej. Tutaj pod opieką sióstr benedyktynek odnalazł miłość i opiekę. S. Klara, przełożona domu, staje się matką dla chłopca. W końcu w 1952 roku szczęśliwe zdana matura i decyzja o seminarium. Wiosną 1958 roku w lubelskiej katedrze Grzegorz Pawłowski otrzymuje świecenia kapłańskie.
- Tu, na tej posadzce, gdzie stoi teraz trumna z jego ciałem, oddaje Bogu swoje ocalone życie. Po święceniach pracuje jako wikariusz na wielu parafiach i podejmuje studia specjalistyczne na KUL. W roku 1966 w "Tygodniku Powszechnym" publikuje artykuł "Moje życie" z historią swego ocalenia - przypominał bp Mieczysław.
Przychodzi rok 1968 z rozpętaną nagonką na Żydów wypędzanych z ich ojczyzny, wówczas postanawia wyjechać z wypędzonymi do Izraela. Po artykule w "Tygodniku Powszechnym" odnajduje się jego brat Chaim. Po 27 latach bracia dowiedzieli się o swoim istnieniu. Sam ks. Grzegorz przyznał, że żal mu było opuszczać Polskę. Wyruszał z płaczem, jadąc w nieznane, pociągnięty jakimś wewnętrznym nakazem. Wyjechał jako katolicki ksiądz i Żyd. Na lotnisku w Tel Awiwie przywitał go brat z rodziną. Tak zaczęła się 50-letnia historia zamieszkania w Izraelu i posługa wśród chrześcijan żydowskiego pochodzenia oraz praca wśród Polaków. Z czasem ks. Grzegorz odkrywa w sobie talent literacki. Jest autorem kilkunastu książek wydanych w lubelskim wydawnictwie "Gaudium". Staje się symbolem pojednania i łączenia.
21 października 2021 roku umiera w Jaffie. Zgodnie z jego wolą, zostaje pochowany w Polsce w Izbicy.