Mówili o nim "chłopski ksiądz", bo z każdym umiał się dogadać i zmobilizować ludzi do wspólnego działania. Jego życie przerwała wojna, ale pamięć o nim wciąż jest żywa.
Ksiądz Wiesław Szewczuk pamięta z dzieciństwa, jak ludzie z jego rodzinnej parafii w Czartowcu pisali na kartach wypominkowych: „Za ks. Józefa Czemerajdę, który zginął w Katyniu” i modlili się za niego.
– Moja babcia Michalina Szewczuk opowiadała, że był to młody proboszcz, postawny o donośnym głosie, poważany przez parafian jako dobry gospodarz. To pewnie te pierwsze wspomnienia, wciąż obecne w mojej pamięci sprawiły, że 15 lat temu zacząłem zbierać materiały o nim i świadectwa ludzi, którzy spotkali go osobiście – mówi ks. Wiesław Szewczuk, autor książki „Ks. Józef Czemerajda 1903–1940. Gorliwy kapłan i patriota”.
Czas mija i ludzi, którzy osobiście znali ks. Czemerajdę już niemal nie ma, ale ks. Wiesław zdążył dotrzeć do kilku świadków życia tego kapłana. Dzięki temu jego książka to nie tylko dokumenty wyciągnięte z archiwów, ale i wspomnienia konkretnych osób. Wszystko razem składa się na zapis życia jednego z wielu księży archidiecezji lubelskiej, który został zamordowany przez Rosjan.
Kiedy w 1903 roku Józef Czemerajda przyszedł na świat, Polski jeszcze nie było na mapie Europy. Jego rodzice Mikołaj i Konstancja mieszkali we wsi Rożdżanów niedaleko Chełma. Syna ochrzcili w parafialnym kościele w Kumowie, podobnie jak pozostałe swoje dzieci. Józef miał liczne rodzeństwo – 3 braci i siostrę. Mimo ciężkiej pracy na roli, rodzina Czemerajdów dbała o wykształcenie. To tutaj Józef od najmłodszych lat słyszał o Panu Bogu, uczył się modlitw i odkrywał, że swoje życie chce poświęcić na Jego służbę. W powołaniu utwierdzał się coraz bardziej, tak że z gimnazjum w Chełmie, przeniósł się do Wyższego Gimnazjum Biskupiego w Lublinie. Szkoła współpracowała z seminarium duchownym. Uczniowie gimnazjum brali udział w seminaryjnych Mszach św. i uroczystościach, mieli również bezpośredni kontakt z profesorami i wychowawcami oraz ówczesnym biskupem lubelskim Marianem Fulmanem. To wszystko miało wpływ na decyzję Józefa, żeby wstąpić do seminarium. We wrześniu 1925 roku przekroczył on seminaryjną bramę, rozpoczynając przygotowanie do kapłaństwa. To właśnie tu spotkał wybitnych kapłanów, wśród których znaleźli się bp Władysław Goral, ks. Antoni Zawistowski, ks. Kazimierz Gostyński, ks. Stanisław Mysakowski czy ks. Zygmunt Pisarski. Wszyscy zostali męczennikami II wojny światowej i są wyniesieni na ołtarze.
22 czerwca 1930 roku nadszedł wymarzony przez Józefa dzień święceń kapłańskich. Swoją prymicyjną Mszę św. odprawił w rodzinnej parafii w Kumowie, a na obrazku prymicyjnym umieścił słowa z listu św. Pawła do Rzymian: „Proszę was tedy, bracia, przez Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez miłość Ducha Świętego, byście mnie wspominali w modlitwach za mną do Boga”. Pierwszą jego parafią był Wożuczyn koło Tomaszowa Lubelskiego. Choć był to ciężki czas wielkiego kryzysu gospodarczego i postępującego zubożenia wsi, młody kapłan potrafił zapalić ludzi do działania. Kolejną parafią gdzie pracował były Częstoborowice, a potem Zakrzówek. W 1935 roku został proboszczem w Czartowcu na prośbę parafian, którzy po śmierci swojego proboszcza zwrócili się do biskupa, by mianował ks. Józefa Czemerajdę, którego znają i uważają za znakomitego kapłana, organizatora i budowniczego. Tak się stało i przed świętami Bożego Narodzenia 1935 roku ks. Józef został proboszczem w Czartowcu. Młody proboszcz nie zawiódł oczekiwań ludzi. Jednoczył ich, tworząc wspólnotę i mimo trudności finansowych podejmował wiele prac w parafii.
Nie był to łatwy czas dla Polski, wokół której rosło napięcie i zagrożenie wojną. Na wszelki wypadek podejmowano różne działania sprzyjające wzmocnieniu wojska polskiego. 28 kwietnia 1938 roku zarządzeniem prezydenta RP Ignacego Mościckiego, ks. Józef Czemerajda został mianowany kapelanem rezerwy. Wyznaczono mu jednostkę wojskową, do której miał się stawić w razie powszechnej mobilizacji. 1 września 1939 roku wybuchła II wojna światowa i ks. Józef poszedł z żołnierzami ze swojej jednostki na front. Dostał się z innymi do sowieckiej niewoli. Został wywieziony do Starobielska i zamordowany.
Jego losy i wspomnienia z nim związane spisane przez ks. Wiesława Szewczuka są świadectwem pamięci i przestrogą przed okrucieństwem wojny.