Ks. Józef Pastuszka nie mógł tej nocy spać. Budził się co chwilę i włączał radio. Nad ranem 1 września nastawił niemiecką rozgłośnię, która informowała, że zaczęła się wojna.
Lublin wydawał się być dosyć daleko od Niemiec, ale niepokój był wszędzie tak samo duży. Kończyły się wakacje 1939 roku. Większość młodych mężczyzn miało już od kilku tygodni karty mobilizacyjne do wojska, ale nadzieja, że to „dmuchanie na zimne”, wciąż była ogromna. Na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim profesorowie wciąż rozmawiali o możliwych scenariuszach wydarzeń. Wojna wydawał się nieunikniona, a wśród wielu wykładowców KUL nie brakowało takich, którzy już od pewnego czasu pisali artykuły krytykujące politykę Hitlera i głosili referaty podkreślające niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą III Rzesza. Zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że w wypadku wojny ich życie znajdzie się w niebezpieczeństwie, jak tylko Niemcy zajmą Lublin. Do naukowców krytykujących wodza Niemiec należał ks. Józef Pastuszka, który kierował katedrą psychologii na Wydziale Nauk Humanistycznych KUL. Nie pomylił się w swoich przypuszczeniach.
- Przygnębiony wiadomościami i pełen przykrych przeczuć poszedłem spać późno w czwartek 31 sierpnia. Budziłem się w nocy, ale radio milczało. Około 5.30 nastawiłem radio niemieckie i od razu usłyszałem chrapliwy głos Hitlera, że wojska polskie rozpoczęły ostrzeliwanie granicy i wojska niemieckie zmuszone są do obrony. Szybko się ubrałem i wyszedłem na korytarz, gdzie spotkałem księży sąsiadów komentujących wybuch wojny - napisał w swoich wspomnieniach kapłan. Zostały one zebrane przez prof. Jana Ziółka w publikacji „Losy pracowników i studentów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w czasie okupacji niemieckiej”. To dzięki spisanym relacjom wiemy dziś, jak wyglądały pierwsze dni wojny w Lublinie.
Ks. Józef nie wiedział, co ma robić. Wybrał się do brata Antoniego, by omówić sytuację i zastanowić nad przyszłością. Decyzja była naprawdę trudna.
- Następnego dnia wybrałem się do kaplicy sióstr służek z Mszą św., wychodząc usłyszałem szum w powietrzu i zobaczyłem lecące na miasto samoloty, wkrótce dały się słyszeć wybuchy bomb - relacjonował kapłan. Było to bombardowanie fabryki samolotów na przedmieściach Lublina. Wśród robotników byli zabici i ranni. Jednocześnie w Lublinie trwało kopanie rowów przygotowujące miasto do obrony. Uczestniczyli w nim ochoczo mieszkańcy, którzy z własnymi łopatami stawiali się do pracy. W niedzielę 3 września Anglia i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę. To obudziło w ludziach entuzjazm i nadzieje. Z relacji ks. Pastuszki wiemy, że wiadomości podawano sobie z ust do ust, pootwierano okna domów i wznoszono radosne okrzyki. Od 5 września przez Lublin zaczęły płynąć korowody uciekinierów z zachodu. Świadkowie nie pozostawiali złudzeń o ciężkiej sytuacji na froncie. Zapowiadała się straszna katastrofa.
Więcej będzie można przeczytać w 36 numerze "Gościa Lubelskiego".