Ci, którzy pracują na roli dobrze wiedzą, że człowiek sieje ziarno, ale Pan Bóg daje wzrost. Mieszkańcy gminy Chodel dziękowali za tegoroczne plony Matce Bożej i powierzali się jej opiece.
Ten rolniczo-sadowniczy teren nauczył ludzi szacunku do ciężkiej pracy i pokory wobec przyrody. Gdzie nie spojrzeć - niepewność. Najpierw pandemia, potem wojna i obecny kryzys pokazują, jak człowiek staje bezradnie wobec niektórych sytuacji. Wtedy zostaje tylko zawierzenie Bogu. W Chodlu dobrze to wiedzą.
- Moi parafianie to w większości ludzie, którzy mają sady lub pracują na roli. To też skłania chyba do głębszej refleksji i zaufania Matce Bożej, którą szczególnie czcimy w naszym parafialnym kościele - mówi ks. Tadeusz Denys, proboszcz parafii w Chodlu.
Parafialny kościół, obok tytułu Trójcy Świętej, nosi także wezwanie Narodzenia Najświętszej Marii Panny i co roku 8 września, kiedy wspomina się narodziny Maryi, w Chodlu odbywa się nie tylko odpust, ale także dożynki.
W tym roku odpustowej sumie przewodniczył ks. Zbigniew Wójtowicz, który dziękował wszystkim za trud włożony w pracę na roli i zachęcał do zawierzania Matce Bożej wszystkich swoich spraw.
- Gdy na początku XIX wieku Maria Ludwika miała urodzić Napoleonowi dziecko, z wielką radością na tę chwilę czekał nie tylko dwór królewski, ale i cała Francja. Do narodzin królewskiego dziecka przygotowywano się starannie. Gotowe były dwie kołyski, w zależności od tego czy będzie to chłopiec, czy dziewczynka, wspaniała wyprawka i niezliczone prezenty. Kiedy urodził się chłopiec, nadano mu imię po ojcu, cały kraj szalał z radości, trwała zabawa na ulicach Paryża. Dziś jednak o narodzinach Napoleona II mało kto pamięta. Są jednak takie narodziny, o których mimo upływu lat, nikt nie zapomina. To narodziny Maryi i Jezusa - mówił ks. Zbigniew.
Przypomniał, że rodzice Maryi: Anna i Joachim pochodzili z bardzo pobożnej tradycyjnej żydowskiej rodziny. Przez wiele lat swego małżeństwa nie mieli dzieci i gorliwie się o dar potomstwa modlili.
- Pan Bóg jednak nie wysłuchiwał długo tych próśb, a Anna i Joachim narażeni byli na wytykanie palcami. W tamtych czasach brak dzieci oznaczał karę Bożą i jakiś grzech w rodzinie, który Boga obrażał. Małżonkowie jednak z ufnością prosili i w końcu zostali wysłuchani. Może potrzeba było czasu na spełnienie tej prośby, żeby dziecko, które się narodzi nie było zwykłą koleją ludzkiego życia, ale darem. Bóg nie tylko dał córkę Annie i Joachimowi, ale i ją wybrał od chwili poczęcia na matkę swego Syna. Mimo że fizycznie nie różniła się od innych dzieci, to wewnątrz była zupełnie inna, jej serce od najmłodszych chwil oddane było Bogu - mówił ks. Zbigniew.
Z wdzięczności za dar rodzicielstwa Anna i Joachim oddali 12. letnią Marię do świątyni, by tam uczyła się Pisma Świętego i służby ludziom.
- Święto narodzenia Najświętszej Maryi Panny w polskiej tradycji nazywane jest świętem Matki Bożej Siewnej. Rolnik wie, że nie wystarczy ziarno i ciężka praca, by otrzymać obfity plon. By rosło i owocowało potrzeba odpowiednich warunków, w odpowiednich proporcjach deszczu, który podlewa, słońca, które ogrzewa, ochrony przed szkodnikami, gradem i innymi zjawiskami, które od człowieka nie zależą. Dlatego od wieków rolnicy przychodzą do Matki Bożej prosić o opiekę. Poświęcają swoje ziarno na zasiew i modlą się. To człowiek sieje ziarno, ale Pan Bóg daje wzrost - przypomniał ks. Zbigniew.