Nie ma prądu, jest nadzieja

Na misjach pracuje tu od 30 lat. Była świadkiem wydarzeń na Majdanie i wielkich zmian. To wtedy pierwszy raz otarła się o śmierć, dlatego wojna nie zniechęciła jej do pracy w kraju, w którym w każdej chwili może stracić życie.

Siostra Lucyna Grząśko o swojej pracy opowiadała w Lublinie, w parafii ojców kapucynów na Poczekajce. Pochodzi z rodziny, gdzie było dziesięcioro dzieci − siedem dziewczynek i trzech chłopców. Jej mama modliła się, by jedna z córek została zakonnicą. Lucyna nie przypuszczała, że to ona spełni to pragnienie. − Pamiętam, jak byłam w czwartej klasie i do naszej parafii przyjechał misjonarz, który opowiadał o pracy w Afryce. Zapytał wtedy, czy ktoś chce z nim jechać na misje. Ja jedyna w całym kościele podniosłam rękę. Wtedy jednak usłyszałam, że jestem za mała. Czas mijał, o życiu zakonnym nie myślałam, aż przyszła matura i decyzja, co dalej. Wówczas pragnienie wyjazdu do Afryki wróciło – opowiada zakonnica.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..