Odkrywanie powołania to proces, który w każdym przypadku jest inny. O tym, jak wielką radość daje odczytanie Bożego planu dla własnego życia opowiada s. Joanna ze zgromadzenia sióstr sercanek bezhabitowych.
W czasach zaborów, kiedy żył bł. Honorat Koźmiński, jedynym wyjściem na rozwój życia zakonnego było życie ukryte. Stąd założeniem zakonów bezhabitowych było, aby naśladować życie Świętej Rodziny, jakie wiodła w Nazarecie, gdzie jej członkowie nie uchodzili za ludzi szczególnych, a jednak ich przykład pociągał ludzi do Boga.
- O. Honorat założył ponad 20 wspólnot zakonnych, gromadząc dziewczęta w grupach zawodowych. My wywodzimy się z grupy nauczycielek i guwernantek. Dziewczęta spotykały się w ukryciu na modlitwie i formacji, a potem każda szła do swoich obowiązków, nie ujawniając, że należy do wspólnoty sióstr - opowiada s. Joanna, która odkryła swoje powołanie do Zgromadzenia Córek Serca Maryi nazywanego sercankami bezhabitowymi.
W rodzinie s. Joanny była siostra zakonna urszulanka, ale nie przychodziło jej do głowy, że sama może pójść w jej ślady.
- Przyznaję, że pierwsza myśl o życiu zakonnym zrodziła się z zazdrości. Moja najlepsza koleżanka wygadała mi się, że idzie do zakonu. To wtedy pomyślałam, że jak ona, to czemu nie ja? Później przez długi czas to się weryfikowało. Coraz bardziej odkrywałam, że to mnie pociąga. Kiedy sama doświadczyłam czym jest miłość Pana Boga i ile radości może dać życie w bliskiej relacji z Nim, chciałam by inni doświadczyli czegoś podobnego. Ciągle brzmiały mi w uszach słowa piosenki „Wiele jest serc, które czekają na Ewangelię”. To mnie motywowało - opowiada s. Joanna. Najpierw jednak skończyła studia i zaczęła uczyć matematyki w szkole. Realizowała się w pracy z młodzieżą, więc zaczęła się rozglądać za zgromadzeniem, które pracuje z młodymi ludźmi. Jednocześnie bardzo bliski był jej św. Franciszek. Nie wiedząc, w którą stronę iść wybrała się do Częstochowy, gdzie znajduje się ośrodek powołaniowy i można tam znaleźć informacje o zakonach.
- Ilekroć przyjeżdżałam na Jasną Górę, był on jednak zamknięty, ale któregoś razu udało mi się. Wchodzę, a tam siedzi jakaś dziewczyna, powiedziałam, że chcę poczytać o urszulankach. Dała mi ulotkę i napomknęła, że ona też jest siostrą. Zmierzyłam ją wzrokiem i myślę, jak to, skoro ubrana jest jak zwykła dziewczyna? Opowiedziała mi wtedy o siostrach sercankach bezhabitowych. Utrzymywałyśmy potem kontakt i zauważyłam, że to zgromadzenie łączy właśnie św. Franciszka, pracę z młodzieżą i wewnętrzną radość. Wtedy uświadomiłam sobie, że życie ukryte jest tym, co mnie pociąga. Nie będę rozpoznawalna jako siostra, a jednocześnie będę nieść innym Ducha Bożego - mówi o odkrywaniu powołania s. Joanna.
W Lublinie siostry prowadzą bursę dla dziewcząt ze szkół średnich. Siostry zapraszają także do kontaktu osoby, które chciałyby porozmawiać o odkrywaniu powołania.