25 lat temu stworzenie miejsca wsparcia dla osób zmagających się z chorobami psychicznymi łatwe nie było. Jednak determinacja ks. Tadeusza Pajurka doprowadziła do powstania Środowiskowego Domu Samopomocy "Misericordia".
Ćwierć wieku działalności to dobry czas na dziękczynienie i wspólną modlitwę, ale też spojrzenie w przyszłość. Jubileusz 25 lecia działalności Środowiskowego Domu Samopomocy rozpoczęła Msza św., której przewodniczył abp Stanisław Budzik. Dziękował on wszystkim, którzy od początku tworzyli to dzieło, troszczyli się o chorych i stworzyli miejsce, w którym nieco łatwiej chorobę oswoić.
Kiedy stowarzyszenie zaczynało swoją działalność chory psychicznie postrzegany był jako osoba niebezpieczna i najczęściej doświadczał wykluczenia.
– Gdy zaczynaliśmy budowę ośrodka nie nazywaliśmy, że będzie to miejsce dla osób chorych psychicznie tylko dom dla osób z zaburzeniami psychicznymi. To ważne, bo zaburzenia psychiczne mogą dotknąć każdego. Depresja, czy traumatyczne sytuacje, które wymagają pomocy psychologa, psychiatry czy leków są wszechobecne w społeczeństwie. Dom który powstał stał się miejscem zarówno dla osób z zaburzeniami psychicznymi, jak i dla osób chorych psychicznie, ale nikt nie był tu wykluczany. Nasi podopieczni dobrze tu funkcjonowali. W domowej kaplicy w niedzielę odprawialiśmy sześć Mszy św., na które każdy mógł przyjść i poznać bliżej to, co robimy. To pomogło oswoić to miejsce i pokazać ludziom z zewnątrz, że z naszej pomocy korzystają wspaniałe osoby pełne talentów i pasji. Choroba jest ich krzyżem, ale nie prowadzi do wykluczenia – podkreśla ks. Tadeusz Pajurek.
Po 25 latach za największy sukces powołanego przez siebie stowarzyszenia prezes uważa fakt, że organizacji udało się stworzyć całościowy system pomocy chorym z zaburzeniami psychicznymi.
Od kilku lat dyrektorem domu jest ks. Paweł Bartoszewski, który kontynuuje prace ks. Tadeusza. – W naszej nazwie jest słowo "dom" i to wyjaśnia, jak funkcjonujemy. Każdy z nas w domu powinien czuć się bezpieczny i zaopiekowany, a jednocześnie może pracować, rozwijać się, walczyć ze swoją chorobą i liczyć na pomoc i wsparcie. Tak właśnie jest u nas. Każdy wie, że wszyscy zmagają się z jakimś trudem i chorobą, a to daje poczucie, że nie jest się osamotnionym, że inni przeżywają podobnie jakby ktoś zgasił światło w ich życiu – mówi ks. Paweł.
Więcej będzie można przeczytać w 26 numerze "Gościa Lubelskiego".