Wędrówka za gwiazdą to symboliczna droga, którą przemierza człowiek poszukujący prawdy i sensu życia.
W Lublinie orszak rozpoczęła Msza św. pod przewodnictwem abp. Stanisława Budzika, który przypomniał, że Jezus Chrystus objawił się światu w małym dziecku
- Przyszli Go powitać przedstawiciele wszystkich narodów, ale nie trafili do Betlejem sami, ale przyprowadziła ich gwiazda. Wierni swoim przeczuciom zaufali gwieździe i znaleźli w niej przewodnika. Świat potrzebuje dziś przewodnika. Niezawodnej busoli potrzebuje każdy człowiek. Świat zagubił się w pośpiechu życia. Ludzie dziś nie wiedzą, co jest dobre, a co złe. Nie potrafimy odróżnić zgiełku tego świata od głosu Boga - mówił abp Stanisław.
Zaznaczył też, że razem z Mędrcami pytamy: "Gdzie jest nowonarodzony król żydowski?". To pytanie o Zbawiciela, o drogę, która nie zawodzi, którą warto iść, o prawdę, o życie, które się nie kończy.
- To pytanie jest też pytaniem o sens naszych trudów. Gdzie mogę znaleźć wskazówki, którymi mam się kierować? Komu zaufać? Kto może dać mi odpowiedź na moje pytania i oczekiwania? Mędrcy znaleźli te odpowiedzi, gdy zobaczyli Dziecię z Maryją. My czyńmy podobnie - zachęcał.
Opowiedział też legendę o czwartym królu, który niósł Jezusowi trzy klejnoty. Kiedy szedł przez pewną krainę, spotkał pewną matkę, która opowiedziała o rzezi betlejemskich dzieci. Także jej synek padł ofiarą manii Heroda. On pełen współczucia ofiarował jej klejnot, który miał wręczyć Dzieciątku. Dowiedziawszy się, że Święta Rodzina udała się do Egiptu i on tam się skierował, ale kiedy dotarł, ich już tam nie było. Wyruszył na poszukiwania, wszędzie pytał o Zbawiciela, ale nikt mu nie udzielił odpowiedzi. W pewnym miejscu spotkał trędowatego, który żył w nędzy, wzruszony podarował mu drugi klejnot.
Ruszył dalej, choć lata mijały, on ciągle szukał Boga, który stał się człowiekiem. W jednym z miast spotkał głodne dziecko - jemu ofiarował ostatni klejnot. W końcu dotarł do Jerozolimy, gdzie rozentuzjazmowany tłum porwał go i zaprowadził na wzgórze, na którym stały trzy krzyże. Nad środkowym jaśniała gwiazda, która przed laty go prowadziła. Zrozumiał, że tego człowieka szukał, a Bóg prowadził go krętymi drogami, by swoje skarby oddał potrzebującym. Upadł na kolana pod krzyżem, wyciągnął w jego kierunku ręce, na które spadły trzy krople krwi, które błyszczały niczym drogocenne kamienie. Jezus oddał ducha, a wtedy król pod krzyżem też zakończył życie.
- To z krzyża roztacza się właściwa perspektywa. Pójście za Chrystusem to nie jest sielanka, ale niebezpieczna droga. Świat wciąż ma męczenników. Mędrcy uczą nas wiary konsekwentnej, miłości i wytrwania. Każdy z nas ma swoją drogę do Betlejem. Gdy dotrzemy do celu, oby okazało się, że dobrze zainwestowaliśmy dary, które powierzył nam Bóg - mówił abp Stanisław.
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami ich autorów i nie odzwierciedlają poglądów redakcji