Jest jedną z najstarszych parafii w archidiecezji lubelskiej. 650. urodziny uczciła Msza św. pod przewodnictwem abp Stanisława Budzika, który także udzielił młodym sakramentu bierzmowania.
Wiele wydarzeń wpisało się w historię parafii św. Józefa w Markuszowie. Na przestrzeni minionych wieków mieszkańcy przeżywali chwile wzlotów i upadków, jednak wiara pozwalała kolejnym pokoleniom przetrwać trudne chwile.
- 650 lat to piękny i znaczący wiek. Kolejne pokolenia budowały kościół nie tylko ten materialny, ale przede wszystkim duchowy, przekazując wiarę dzieciom i wnukom. Cieszę się, że obchodząc ten jubileusz, młodzi z waszej parafii przyjmują sakrament bierzmowania. Duch Święty, który obecny jest we wszystkich sakramentach, dziś zostaje szczególnie wylany na młode pokolenie, które przez kolejne lata będzie tę parafię tworzyć - mówił abp Stanisław.
Ta parafia, oprócz znamienitego wieku, ma jeszcze jeden charakterystyczny znak. Choć Markuszów to mała miejscowość, znajdują się tutaj dwa kościoły.
- Często ktoś odwiedzający naszą parafię pyta, dlaczego mamy dwa kościoły - jeden parafialny, a drugi używany przez nas czasowo od maja do września? Odpowiedź nie zawiera jakichś skomplikowanych historii, ale świadczy o tym, że od wieków Markuszów był znaczącą miejscowością wśród licznych włości Jana Firleja dawnego właściciela okolicznych dóbr, który rezydował w Dąbrowicy. Z jego fundacji istniał tu tzw. szpital dla ubogich, czyli przytułek, gdzie schronienie otrzymywali najbiedniejsi, a przy szpitalu zwykle budowano kościół, tak by biedacy mieli się gdzie modlić. To praktyka stosowana na terenie całej dawnej Rzeczpospolitej. Nie inaczej było w Markuszowie - wyjaśnia proboszcz ks. Michał Głowacki.
Historia, ważna i piękna, wpisuje się w wiele dzisiejszych wydarzeń i uroczystości, jakie w ciągu roku odbywają się na terenie parafii. Wspólnotę parafialną tworzą jednak przede wszystkim ludzie, którzy czują się odpowiedzialni za kościół, na których ksiądz proboszcz może zawsze liczyć.
- Jestem tutaj młodym proboszczem, ale z radością mogę powiedzieć, że mam parafian, na których mogę liczyć. Jest coraz większe grono, które przychodzi i mówi „proszę księdza, a może byśmy zrobili….” i proponują różne inicjatywy. Jestem im za to wdzięczny. Tak buduje się wspólnota i współodpowiedzialność za kościół - cieszy się ks. Michał.