Z roku na rok coraz więcej osób idzie na lubelską Ekstremalną Drogę Krzyżową. Niosą małe krzyże zrobione z gałązek, a z nimi swoje codzienne sprawy, które ofiarują Bogu wraz z wysiłkiem i nocą spędzoną na modlitwie.
W tym roku w po raz 11. odbyła się w Lublinie Ekstremalna Droga Krzyżowa. Przygotowania trasy i propagowania idei EDK w Lublinie podjęła się grupa świeckich osób wraz z ks. Mirosławem Ładniakiem, proboszczem parafii pw. św. Andrzeja Boboli w Lublinie, którzy wspólnie stworzyli lubelski rejon EDK.
- Wyzwanie, droga, zmaganie i spotkanie - to właśnie EDK. Jest ona odpowiedzią na dzisiejsze zabiegane czasy. Coraz mniej osób może pójść na pielgrzymkę, bo ludzie nie zawsze mogą sobie pozwolić na dwa tygodnie wolnego. Tutaj w ciągu jednej nocy mogą otrzymać bardzo skondensowany pakiet duchowy - wyjaśnia ks. Ładniak, główny organizator wyjątkowej pielgrzymki.
Na EDK, jak zaznacza ks. Mirosław, wychodzi się samodzielnie po to, by zmierzyć się z własnymi słabościami i odkryć miłość Pana Boga.
- Długość i noc. Myślę, że tak jak w przypadku maratonu przebycie na własnych nogach tak długiej wyprawy zmienia człowieka. Skojarzyło mi się to z powiedzeniem biegacza Emila Zatopka: "Chcesz zacząć biegać, przebiegnij kilometr. Chcesz zmienić swoje życie, przebiegnij maraton". Parafrazując: chcesz się pomodlić, odmów Drogę Krzyżową. Chcesz zmienić swoje życie, przejdź EDK - mówi ks. Mirek.
Zanim każdy wyruszył na wybrany przez siebie szlak, wszyscy spotkali się na Eucharystii w lubelskiej katedrze. Modlitwie przewodniczył abp Stanisław Budzik, który przypomniał o tym, że w naszej drodze do Boga ważne są uczynki miłosierdzia. - Miłość bliźniego musi mieć zawsze konkretny wymiar. Wszystko, co uczyniliśmy dla bliźniego, uczyniliśmy dla Chrystusa. Przykazanie Boga i bliźniego pokazuje, że do Boga idzie się przez człowieka. Idąc, nie tylko w dzisiejszą noc, ale w codzienne życie, bądźcie pielgrzymami nadziei, bo przecież miłość zawieść nie może. W mocy Ducha Świętego realizujcie hasło wędrówki: "Nie ma, że się nie da" - mówił arcybiskup.
Po Eucharystii każdy ruszył na wybrany przez siebie szlak. - Pan Bóg dał nam piękną noc i wspaniałych ludzi po drodze. Ks. Mirek mówił przed wyjściem, że nic się nam nie należy, ale wielkie serca, jakie spotykamy po drodze, to także wyraz troski i miłości bliźniego. W środku nocy otwarte domy, ciepła herbata, ciasto - rzeczy dalekie od Drogi Krzyżowej, ale rzeczy, które pozwalają spotkać człowieka. To mnie także bardzo ujmuje w tej szczególnej wędrówce - mówi Joanna Warchoł, która szła szlakiem z Lublina do Wąwolnicy.
Zarówno Wąwolnica, jak i kościół św. Anny w Lubartowie to kościoły stacyjne, gdzie można w Roku Jubileuszowym uzyskać odpust. Pielgrzymi dotrą do nich nad ranem.