Nowy numer 13/2024 Archiwum

Do czego służy literatura?

Pytanie może wydawać się bezsensowne, skoro wszyscy wiedzą, że literatura służy do czytania. Jeśli jednak przedrzemy się przez ten banał…

Coraz częściej okazuje się, że tak naprawdę pożytki z sięgania po dobre tytuły przestają być dla nas oczywiste. Swego czasu Jacek Woźniakowski napisał książkę o przewrotnym tytule „Czy kultura jest do zbawienia koniecznie potrzebna?” i myślę, że podobnie moglibyśmy ustawić pytanie o cel i sens literatury. Można czasem sięgnąć po powieść popularną, która daje chwilę wytchnienia, po romans lub kryminał, ale mamy też przecież literaturę ambitną, trudną, wymagającą skupienia i samodzielnych poszukiwań.

Literatura służy do myślenia. Kanon, nie tylko ten szkolny, kanon światowej i narodowej literatury, służy do tego, byśmy krytycznie, odważnie spojrzeli na świat naszych prawd, półprawd, stereotypów, utartych nawyków myślowych. „Antygona” stawia pytania o ludzkie szczęście, o sens tego, za co warto oddać życie; „współkochać przyszłam, nie współnienawidzić”. „Makbet” odsłania mroczne mechanizmy ludzkiej pożądliwości. Dostojewski pyta o moralność w świecie bez Boga… A my mamy Kochanowskiego, Mickiewicza, Gombrowicza, Miłosza. Wielkich filozofów języka. Mędrców i myślicieli. Sięgam po Herberta, żeby przekonać się, że nie wszystko, co opłacalne, musi być równocześnie wartościowe. Wracam do Białoszewskiego dla kontemplacji rzeczy powszednich. Jak pisał profesor Stefan Sawicki o literaturze: „Wyprowadza ona człowieka poza siebie samego po to, aby umożliwić mu konfrontację. Uwalnia go od subiektywnych ograniczeń i zahamowań, przywraca wolność osądu. Jest medium, które umożliwia rozpoznanie prawdy, okrutnej, bolesnej nieraz prawdy o sobie”. (Czym jest poezja?).

Literatura buduje wspólnotę, tworzy zbiorowe mity i rytuały. Dla nas jest to szczególnie ważne, gdy mówimy o wspólnocie zwanej narodem. W okresie porozbiorowym literatura przypominała o zbiorowych obowiązkach, to w niej wykuwał się etos narodowy. Była zastępczą formą życia duchowego dla narodu pozbawionego państwowości. Ale równocześnie wymuszała krytyczne spojrzenie na formy naszego uczestnictwa, naszą wizję polskości; „Polak jest olbrzym, ale człowiek w Polaku jest karzeł!” - te słowa Norwida wciąż chyba nie zostały przez nas z pokorą przyjęte i przetrawione.

Literatura jest porozumieniem. Sama w sobie jest dyskusją, choćby autora z czytelnikiem, jest też zachętą i wyzwaniem do wymiany myśli. Z namiętnością kłócimy się o książki – i całe szczęście! Ale jest też dialogiem w najgłębszym sensie – odkrywam w drugim, obcym, kogoś o zbliżonej wrażliwości, o podobnych doświadczeniach. Kogoś, kogo nie da się nigdy do końca poznać, ponazywać. „Całe życie przed tobą, spójrz, cały świat czeka na ciebie tą poczekalnią, twarzą tego człowieka” - pisał Barańczak. Drugi jest nam dany i jest nam zadany. Literatura wychowuje nas do spotkania z drugim człowiekiem, nie ma w niej miejsca na „miażdżenie”, tak popularne na niezliczonych dziś forach internetowych.  Czytanie, sięganie po literaturę prawdziwie wybitną, otwiera nam oczy na rzeczywistość, którą najprościej byłoby widzieć jako czarno-białą, poddającą się prostym interpretacjom. Lecz – na całe szczęście – pozostaje dla nas cały czas zagadką, a literatura pozwala obcować z Tajemnicą, i czasem nieco się do niej zbliżyć.

* Dr hab. Lech Giemza jest pracownikiem Katedry Literatury Współczesnej na Wydziale Nauk Humanistycznych KUL

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy