Nowy numer 13/2024 Archiwum

Różaniec – największa frajda dla dzieci

Że tak może być, wie proboszcz parafii Matki Bożej Anielskiej w Motyczu, który od lat na październikowym nabożeństwie gromadzi mnóstwo małych parafian.

W motyczowskim kościele w październiku po Mszy św. o godz. 17 zbiera się wyjątkowo dużo dzieci. Przychodzą na nabożeństwo, które w większości parafii gromadzi głównie ludzi starszych. 

– Dziś dzieci w kościele jest coraz mniej – stwierdza ks. Stanisław Szatkowski. – Wiem, że muszę coś zrobić, żeby ich po pierwsze przyciągnąć, a po drugie zatrzymać. To samo nie przyjdzie – dodaje. 

Dlatego każdego roku, szczególnie w październiku, proboszcz bardzo się stara, by wymyślić coś, czego jeszcze nie było i co by przyciągnęło do kościoła uwagę zarówno dzieci, jak i rodziców. 

– Przedwczoraj po nabożeństwie dzieciaki jeździły wokół kościoła motorami – opowiada Jolanta Szaniawska, która na Różaniec przychodzi każdego dnia z trójką swoich dzieci. – To była dla nich niesamowita frajda.

Różaniec – największa frajda dla dzieci   – Sam czasami jeżdżę motorem, a poza tym mam w parafii kilku zapaleńców, którzy zawsze chętnie pomogą – mówi ks. Stanisław, który wycieczki wokół kościoła pięknymi motocyklami zorganizował po raz pierwszy. – Nie wiem, skąd ksiądz czerpie pomysły, ale codziennie po każdym Różańcu jest proponowana jakaś inna forma nagrody – dziwi się Monika Tokarska, mama dwóch synów. 

– Nasz ksiądz rzeczywiście ma dar przyciągania najmłodszych do kościoła – stwierdza pani Jolanta. – Dzieci się nie nudzą, nie pytają ciągle, kiedy się skończy, są zaangażowane w modlitwę. Wiedzą, że po nabożeństwie będzie czekała na nich na pewno jakaś atrakcja. To jest fantastyczna forma zachęcenia tych najmłodszych do przyjścia do kościoła. – Ja bardzo lubię mówić modlitwę do mikrofonu – mówi córka pani Jolanty Ola, która w tym roku przystąpi w Motyczu do I Komunii Świętej. – No i ksiądz jest bardzo miły dla wszystkich – dodaje. 

– Wiem, że do serc dzieci najlepiej dociera się przez żołądek – śmieje się ks. Stanisław. – Dlatego też czasami przygotowuję coś słodkiego, a innym razem dzięki pomocy rodziców organizujemy przed kościołem grilla, ale jest też miejsce na zwykły chleb z masłem i opowieść o głodzie na świecie.

Zarówno dzieci, jak i rodzice byli ostatnio zafascynowani pomysłem na wspólne jedzenie ziemniaków w mundurkach. – Razem z koleżanką przygotowałyśmy ich tyle, żeby dla nikogo nie zabrakło – opowiada pani Monika. – Ksiądz kazał każdemu przynieść w danym dniu sól, nie powiedział po co. Po nabożeństwie była taka wspólna integracja. Dla nas dorosłych to też przypomnienie smaków i klimatu dzieciństwa. 

Żeby dzieci mogły brać udział w nabożeństwach muszą jeszcze do kościoła dotrzeć. – Niewielu z nas mieszka blisko – stwierdza pani Monika. – Większość rodziców musi dzieci dowieźć. Tym samym wspólnie uczestniczymy w modlitwie. Ksiądz nam za to zawsze bardzo dziękuje.  

Przed motyczowskim kościołem po Różańcu dzieci przeciągały już liny, próbowały z miejsca ruszyć nowiutki traktor, oglądały sztuczki, których specjalnie dla nich nauczył się proboszcz. Co jeszcze na nie czeka, to tajemnica. Wiadomo jednak, że ostanie nabożeństwo różańcowe będzie odmawiane w drodze na cmentarz. – Dzieci razem z rodzicami, ze zniczami w rękach, będą się modlić za swoich bliskich zmarłych – informuje ks. Stanisław.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy