Nowy numer 13/2024 Archiwum

Czy Jacek Krawczyk będzie błogosławionym?

Jak zauważył Gilbert Keith Chesterton - "każde pokolenie instynktownie szuka swojego świętego; nie jest on przecież tym, czego ludzie pragną, lecz raczej tym, czego potrzebują". Istotnie, niezmiennie mamy nadzieję, że człowiek umie wzbić się ponad własny egoizm i dostrzegać wokół siebie innych.

Podczas posiedzenia Senatu Akademickiego KUL, 23 listopada 2017 roku, miałem sposobność wręczyć uniwersytecki medal Signum Universitatis Fundacji im. Jacka Krawczyka. Odznaczenie odebrali jej założyciele - państwo Anna i Tadeusz Krawczykowie, rodzice Jacka. Przyznając to wysokie odznaczenie akademickie, kierowałem się kilkoma istotnymi przesłankami. Rozstrzygająca była okoliczność, że od wielu lat, zgodnie ze swoim statutem, fundacja ta wspiera materialnie potrzebujących studentów teologii naszego uniwersytetu. Nie bez znaczenia była też racja formalna - organizacja obchodziła jubileusz 25-lecia funkcjonowania. Dodatkowy argument był taki, że idea i nazwa fundacji, jej założenie i wyznaczone cele działania są ściśle związane z osobą niezwykłą - światłym, dobrym i wrażliwym młodym człowiekiem, który w swoim krótkim życiu znakomicie zrealizował ideał chrześcijanina. Nazywał się Jacek Krawczyk i przez 5 lat był studentem naszej Alma Mater. Przywołując słowa św. Jana Pawła II, można powiedzieć, że "żyjąc krótko, przeżył czasów wiele".

Droga rozeznawania

Urodził się 16 sierpnia 1966 roku w Rzeszowie. Mieszkał w podrzeszowskiej Palikówce. Szkołę podstawową ukończył w rodzinnej miejscowości, maturę zaś uzyskał w II Liceum Ogólnokształcącym w Rzeszowie. Po zdobyciu świadectwa dojrzałości, w roku 1985, zdecydował się podjąć studia z teologii; wybrał KUL i przyjechał do miasta nad Bystrzycą. Szybko odnalazł się w nowych warunkach i sprawnie włączył się w nurt życia studenckiego; znalazł także swoje miejsce w duszpasterstwie akademickim prowadzonym przez ojców jezuitów. Miał różne pomysły na życie; wybrał teologię, bo pewnie nie wykluczał wstąpienia do seminarium lub zakonu. Chciał też studiować medycynę, więc - aby lepiej przygotować się do trudnego egzaminu - po pierwszym roku studiów wziął roczny urlop dziekański i jako wolontariusz pracował w Pogotowiu Ratunkowym w Rzeszowie, wykonując obowiązki sanitariusza. Kiedy ten plan nie powiódł się, podjął, jako drugi kierunek, studia z zakresu psychologii; w rezultacie zdał (lub zaliczono mu) kilka egzaminów z tej dyscypliny.

Dojrzały człowiek

Studia podjął jako człowiek ukształtowany religijnie i wrażliwy na ludzką biedę. Jego proboszcz i katecheta wystawili mu wysokie referencje jako kandydatowi na studia na katolickiej uczelni. Jak czytamy w dokumentach zgromadzonych w jego aktach personalnych, był "wzorowym młodzieńcem", "wrażliwym na potrzeby człowieka, zwłaszcza ludzi starszych", "uczestniczył czynnie w życiu Kościoła". Istotnie, już podczas nauki w liceum, rozpoczął pracę charytatywną w domach opieki społecznej w Rzeszowie. Po lekcjach zachodził do ośrodka dla osób w podeszłym wieku, organizował spotkania dla pensjonariuszy, był z nimi, rozmawiał, wysłuchiwał ich zwierzeń, wspierał duchowo i - w miarę możliwości - materialnie. Jako student w Lublinie również zaangażował się w działalność dobroczynną. Regularnie odwiedzał chorych w szpitalach, biednych w domach i osoby uzależnione od alkoholu w melinach i spelunkach. Ze względu na wrażliwość i działalność na rzecz ubogich jest przez niektórych porównywany do bł. Piotra Jerzego Frassatiego, który także zmarł w młodym wieku (miał zaledwie 24 lata).

Ślub tuż przed śmiercią

Jacek był pilnym i pracowitym studentem; dobrze dawał sobie radę z egzaminami. Na pierwszym roku słabiej poszedł mu jedynie egzamin z historii filozofii. Potrafił się cieszyć życiem, jak wspominają jego koledzy. Dobrze tańczył. Na uniwersyteckich korytarzach poznał swoją przyszłą żonę Ewę, którą poślubił w szpitalnej kaplicy na kilka miesięcy przed śmiercią. Szybko nawiązywał kontakty, był pogodnym i otwartym człowiekiem. Jednocześnie odznaczał się głęboką, mocną i niezachwianą wiarą, która w sposób fundamentalny determinowała jego postępowanie i inspirowała do działania.

Diagnoza

W 1989 roku jego świat nagle się zachwiał; lekarze zdiagnozowali u niego chorobę nowotworową. Okazało się, że zostało mu tylko kilka miesięcy życia. Czas uciekał, choroba postępowała, Jacek tracił siły, leczenie było wyczerpujące. Choroba czyniła olbrzymie spustoszenie w jego organizmie, nie zburzyła jednak jego wiary w Boga, jego relacji rodzinnych i małżeńskich. Zmarł jako młody człowiek, student IV roku, niejako - jak to określił jeden z jego profesorów ks. Janusz Nagórny - "w pół drogi", w wieku zaledwie 25 lat. Po jego śmierci została powołana do życia fundacja jego imienia, która wspiera świeckich studentów teologii naszej uczelni.

Bogu i ojczyźnie

Autentyczna i głęboka służba Bogu i ojczyźnie na KUL, jako znakomita formacja do świętości, zaowocowała pięknymi postaciami w wymiarze ludzkim i religijnym. Są to liczni, jak na relatywnie krótki okres 100 lat istnienia naszej uczelni, członkowie uniwersyteckiej wspólnoty wyniesieni już do chwały ołtarzy bądź oczekujący na decyzję Stolicy Apostolskiej. To św. Jan Paweł II, nasz profesor i patron; student bł. ks. Jerzy Popiełuszko; pierwszy doktor KUL bł. ks. Henryk Kaczorowski; bł. ks. komandor Władysław Miegoń w gronie męczenników II wojny światowej. To także słudzy Boży: prymas Stefan Wyszyński; rektorzy - ks. Wincenty Granat i o. Jacek Woroniecki OP; założyciel Ruchu Światło-Życie ks. Franciszek Blachnicki; męczennik z Dachau ks. Antoni Tworek; męczennik z Gułagu ks. Stanisław Szulmiński SAC.

Owa lista została poszerzona, bo oto 11 września 2018 r. biskup rzeszowski Jan Wątroba ogłosił zamiar - przed ewentualnym wszczęciem postępowania beatyfikacyjnego - rozpoczęcia procesu informacyjnego o sławie świętości Jacka Krawczyka, studenta KUL. Biskup podkreślił, że "wciąż potrzebujemy przykładu życia Ewangelią na co dzień". To krzepiąca wiadomość, bo - jak zauważył G.K. Chesterton - "każde pokolenie instynktownie szuka swojego świętego; nie jest on przecież tym, czego ludzie pragną, lecz raczej tym, czego potrzebują". Istotnie, niezmiennie mamy nadzieję, że człowiek umie wzbić się ponad własny egoizm i dostrzegać wokół siebie innych. Jestem głęboko przeświadczony, że życie młodego człowieka z Palikówki ową wiarę i nadzieję potwierdza.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy