Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Droga Krzyżowa autorstwa Agnieszki Mazurek - mamy Alicji

To słowa, które Agnieszka długo nosiła w swoim sercu. Po kilku latach razem z Jezusem przemierza drogę swojego cierpienia od wyroku przez drogę na Golgotę, po złożenie do grobu.

Stacja 1
Jezus skazany na śmierć 

Zostały jej ostatnie chwile, "skazana na śmierć!".

"Ojcze, jeśli możliwe, oddal ode mnie ten kielich. Ojcze, jeżeli trzeba..." Nie! Jeszcze nie...

Jeszcze przemyka mgliste łudzenie, że to nie ona, nie Alicja. Jeszcze bunt przed takim cierpieniem. Błyskawiczny przejazd do szpitala. Świat widziany jakby przez zasłonę strachu, bólu, niepewności i tylko pytania Wojtka "czy żyje?". Co to za pytanie? Po co zadawane? Przecież przekaz z policji był jasny. Wypadek, stan ciężki. Ciężki nie oznacza śmierci. Ale za chwilę jest i "wyrok"; zostały jej ostatnie chwile, "skazana na śmierć".

I wnętrzności rozrywa niemy krzyk, nie! Jeszcze brak decyzji poddania się woli Bożej. Jeszcze nie kończę próśb słowami "...chcę Twoją wolę wypełnić".

Kiedy Ty, córeczko, powiedziałaś Jezusowi swoje "tak"? Może wtedy, jadąc z tatą samochodem: "Tato, jestem gotowa oddać życie Jezusowi, jestem czysta". Mnie jeszcze trochę zajęło to czasu. Nie była to pierwsza stacja Drogi Krzyżowej. Jeszcze tłumaczyłam całemu niebu, że to nie tak, że dam coś w zamian, że są inne rozwiązania.

Jezu, Ciebie w Getsemani pocieszał anioł, mi też posłałeś takiego. Oto kapelan szpitalny wręcza dokument potwierdzający namaszczenie chorych. Trzymałam go jak świętość najświętszą, był jakby nową nadzieją. I tak za chwilę zobaczyłam cię, córeczko. Bez ruchu, w gorsecie, przypięta do noszy z aparaturą podtrzymującą czynności życiowe. I coś jeszcze pamiętam, oprócz obrzęku głowy, był dziwny spokój. Wiedziałam, że dalej nie mogę wejść, gdy cię zabierali. Ale miałam też jakąś pewność, że to nie ostatnie ziemskie spotkanie.

Córeczko, dałaś mi wielkie Getsemani modlitw, aby kształtować moją wolę, czekałaś na moje tak. 

Jezu, miłości moja, spraw, aby wyroki, które wydaję albo wydają na mnie, zamieniały mój brak nadziei w nową nadzieję. 

Stacja 2
Jezus bierze krzyż 

"Nigdy nie umrzesz Panie", Piotrowe słowa troski, ale i niezrozumienia nauki Mistrza. I Jezusowa odpowiedź: "zejdź Mi z oczu, szatanie". Odpowiedź napominająca, ale i nawołująca do zaparcia się samego siebie i wzięcia krzyża. 

Czas OIOM-u, ciągła niepewność.

Pokój Alicji i jedna myśl, trwająca ułamek sekundy, że możesz odejść, córeczko. Przeżycie, którego raczej nie da się wymazać. Rozrywające, ale zostawiające przy życiu, zabierające oddech, ale nie dające odejść, odzierające z nadziei, tłoczące czarną pustkę otchłani rozpaczy, metafizyczny ból, ból, którego słowa ziemskie nie wypowiedzą.

Obłęd może byłby lekarstwem, ale nie przyszedł. A jeśli, to jego najgorsza wersja, zostawiająca pełną świadomość. Jakby piekło, zalewając grozą swojego jestestwa, chciało wchłonąć mnie w swoje czeluście.

Czy to doświadczenie mogło być Jezusowym wezwaniem? Czy mój bunt był Piotrowym niezrozumieniem? 

Jezu naucz mnie przyjmować Twoją naukę w całkowitym oddaniu i zawierzeniu życia.

Stacja 3
Pierwszy upadek Jezusa 

Wyjście z OIOM-u, w sercu nowe nadzieje. Przejazd do kliniki neurorehabilitacji i kolejne zderzenie z diagnozą: ona nie wstanie!

I mój pierwszy upadek pod ciężarem tych informacji. Dosłownie w sensie fizycznym, ale i duchowym. Dotychczasowa wiara nagle pękła jak bańka mydlana. Fala zwątpienia zalała moją duszę. Odtąd już niewypowiedziany, pożerający ból będzie królem mojego jestestwa.

Nie wiem, jaka siła podniosła mnie z tego stanu. Czyja modlitwa, Różaniec, która Msza Święta, a może jedno westchnienie pokornej duszy.

Po każdym upadku wciąż z zachłanną nadzieją oczekiwałam unoszącego głosu z góry: "Thalita kum". A co było Twoją siłą, Jezu, która pozwoliła Ci wstać i iść dalej?

Chryste, naucz mnie tak kochać, aby każdy ból zwyciężyć.

Stacja 4
Jezus spotyka Maryję

"A Twoją duszę, niewiasto, przeniknie miecz"

Ileż mieczy boleści przenikało Twoją duszę, Maryjo. Matko, czy widzisz? Twój Syn pod krzyżem. Król Chwały w cierniowej koronie.

Życiodajne, miłosne spojrzenia Miłości z Miłością. Miłości cierpiących, krwawiących, rozbitych, truchlejących, Miłości kochających.

I chociaż Maryja nie mogła zdjąć krzyża z ramion JEZUSA, ale jej obecność była najpiękniejszym spotkaniem i wsparciem.

Nie opiszę swojej boleści, bo nie mieści się w słowach. Przywoływałam w pamięci obraz Twojego cierpienia, Maryjo, aby nieudolnie naśladować Cię i czerpać siły w niesieniu swojego krzyża. Podobnego w swej istocie, ale jakże odmienne okoliczności towarzyszyły tym dwóm boleściom.

Twój Syn, Bóg-Człowiek, otoczony zgrają złoczyńców, ubiczowany, zhańbiony, opluty, zdradzony.

I Alicja, w gronie oddanych przyjaciół, rodziny, pod opieką lekarzy. A jednak nie umniejszało to mojego bólu. Lamentów nie mogłam powstrzymać. Rano, w południe i wieczór jęki i skargi targały mą duszą. Noc też już nie była wytchnieniem. Lęk straszny i trwoga kpiny ze snu urządziły. 

Jezu, kształtuj moje serce, aby proroctwo Symeona związane z powstaniem było moim kamieniem węgielnym.

Stacja 5
Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi

Aby poznać Boga, trzeba wczuć się w słabości innych. To Jego miłosierdzie przemieniło początkową niechęć Szymona. Ileż miłosiernych Szymonów postawiłeś Panie na drodze Alicji, na naszej drodze. Szymonów przemienionych niczym twarz Jezusa na górze Tabor, Szymonów nieokazujących znudzenia, zniechęcenia lecz wytrwałych, współczujących, niezłomnych, zaangażowanych i kochających. Niczym nieprzymuszani oddawali swe serce, by ulżyć cierpieniom.

Ufam, Panie, że wielka nagroda ich czeka, skoro tak hojnie nagrodziłeś przemianą serca Szymona Cyrenejczyka, który przecież z przymusu dźwigał z Tobą krzyż.

Jezu, uczyń mnie przemienionym Szymonem, abym w każdym potrzebującym widziała bliźniego, bez stawiania warunków.

Stacja 6
Weronika ociera twarz Jezusowi 

Cudownym odbiciem swojego Świętego Oblicza pocieszyłeś, Jezu, Weronikę.

Nie umiem wyrazić słowami wzruszenia, które ogarnęło moje serce, gdy na pogrzebie otrzymałam od siostry nazaretanki obraz z Alicją w objęciach Świętej Rodziny. Dziękuję Ci, Jezu, za to pocieszenie, dokładnie w chwili, kiedy tak prosiłam Cię w duszy o pewność, że jest u Ciebie. To znak niewypowiedzianej miłości Bożej, który zabrał moje uporczywe, dręczące zwątpienie, przynosząc ufność i ukojenie.

To najcenniejszy i najwspanialszy prezent.

Bije z niego niewypowiedziana radość, światło Taboru zabierające ciemności cierpienia. 

Jezu, naucz mnie odkrywać Twoje Oblicze w twarzach cierpiących braci.

Stacja 7
Drugi upadek Jezusa 

Jest Maryja wspierająca wzrokiem miłości, jest Szymon dźwigający krzyż, jest współczująca, ocierająca twarz Weronika, ale słabnie już Twoje ciało, cały blask gaśnie pod rozrywającymi ranami i sińcami.

Miażdżony, znękany, bez sił, z opuszczoną głową, drugi raz upadasz.

Wokół mnie rodzina, przyjaciele, znajomi gotowi nieustająco do każdego rodzaju pomocy. Jednak na ten moment to za mało! Kiedy na mój rozpaczliwie błagalny krzyk o cud uzdrowienia otrzymuję głuchą ciszę, opadam z sił. Czuję się jak więzień, już nawet nie przybity, a wmurowany w krzyż. Krzyż, którego nie chcę, nie akceptuję. Krzyż, który pożera mnie swoim okrucieństwem, który swoje szpony przesycone najohydniejszym z jadów wbija w serce, pozbawiając mnie człowieczeństwa. Przeszłam już wszelkie stany zwątpień. Samoudręczenia doprowadziły mnie do betonowej ściany, nie czuję nic prócz pustki. Stanu, który w przeciwieństwie do swojej nazwy jest potęgą bólu. Który legionem tortur atakuje duszę, a wobec którego jestem zupełnie bezbronna.

Nie ma takiej mocy, która zdjęłaby ze mnie ten ciężar, przynosząc pokój.

Który to już raz pogrzebałam nadzieję?

Ale Ty nie pogrzebałeś mnie, znowu w łagodny, delikatny sposób, niczym muzyka, przynosisz nowy lek. Tym razem to księga Hioba. Czytam ją nieustająco. Doświadczenie zła jest tak ogromne, że gdy tylko przestaję, ból wraca. Niepojęte słowa Pisma Świętego przywracają tlącą się wiarę, że między Wielkim Piątkiem a Porankiem Wielkanocnym czas jest krótki.

Uświadamiają mi też, że zadręczam się umiłowaniem dawnego stanu, utraconego na skutek zmiany losu. "On zrani, On także uleczy" te słowa wiercą nową nadzieję. Próbuję powoli, jeszcze bez wiary, jedynie siłą woli, pustobrzmiącymi słowami dziękować Bogu za obecną sytuację. W moim “dziękuję” kryje się pełna żalu, skarga, która jednak zabiera na chwilę chmury bolesnego smutku. 

Jezu, naucz mnie, jak być Twoją obecnością dla cierpiących.

Stacja 8
Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty 

"Córki Jerozolimskie nie płaczcie nade mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi." 

Wiele osób płakało, litując się nad stanem Alicji. 

Pan Jezus pogłębił sens tych łez, dał im motyw nadprzyrodzony. Oto współczujący ludzie, pochylając się nad cierpieniem, zagłębiali się w sens istnienia, przystępując do sakramentu pojednania. Te wszystkie akty miłosierdzia, jakimi były: pomoc, płacz czy litość nad losem Alicji, miały dwojaki wymiar. 

Z jednej strony najpiękniejszy, naturalny odruch współczucia, pochylania się nad niedolą innych przynosił ulgę i siłę cierpiącym, a z drugiej był jakby rezonującą, samoistną jałmużną, przemieniającą serca pocieszycieli. 

Alicja zapisała w swoich notatkach zdanie mówiące, że Bóg dopuszcza na nas choroby, abyśmy się otrząsnęli. Czy jej wypadek był tą duchową jałmużną mającą ratować moją duszę? Tym dopustem i wezwaniem do płaczu nad sobą?

Nie wiem, niepojęte są dla mnie działania Boże. Wiem jednak, że sprawy eschatologiczne od tej pory nabrały zupełnie innego wymiaru. Stały się przede wszystkim tematem nieustających rozmyślań. 

Jezu, miłości moja, usłysz moje wołanie.

Stacja 9

Trzeci upadek Jezusa 

Kolejny atak padaczki, kolejne deformujące bólem skurcze, kolejny niemy krzyk udręczenia, którego tylko źrenice nie umiały skryć. Były zwierciadłem jej męki. Stan, wobec którego byłam zupełnie bezradna, mogłam tylko stać pogrążona w najsroższej torturze niemocy. Nagle moja początkowa siła zaczęła słabnąć, a fizyczna choroba przykuła mnie na kilka dni do łóżka. Boleść duchowa spotęgowana fizyczną dolegliwością zepchnęły mnie w najgłębsze czeluście rozpaczy. To był upadek, z którego nie umiałam i już nie chciałam się podnieść. 

I najchętniej wówczas zrobiłabym wygodny unik z rozpaczy, łącząc go z bezsensem swojego życia, i zmuszając przy tym innych do litowania się nade mną. Efektem tego mogłaby być tylko pogłębiająca się pustka, prowadząca do śmierci. Coś jednak wyciągnęło mnie z tej pustki. Cóż może mieć taką siłę? Tylko Miłość. Rozpacz z niszczącej siły przerodziła się w potrzebę szukania Miłosierdzia. Oczyściła moją duszę i z nową nadzieją, jak Ty, Panie, podniosłam się do dalszej drogi. 

Jezu, niech niezgłębione miłosierdzie Twoje zatopi moją nędzę.

Stacja 10
Jezus z szat obnażony

Zostałaś okryta swoją niewinnością, swoją bezradnością, swoim cierpieniem. Cierpieniem okrywającym wszelki wstyd. Cierpieniem jednoczącym z męką Chrystusa, która jest drogą Miłości.

Czy utrata fizycznego piękna Alicji sprawiła, że mniej ja kochałam? Nie.

Czy upokorzenie związane z przebieraniem, z pomocą w każdej fizjologicznej czynności odbierało jej godność? Nie! Widok jej uwięzionego chorobą ciała przytłaczał blaskiem swoistego mistycyzmu i gwałtownością cierpienia. 

Odarcie Jezusa z szat i pozostawienie nierozerwanej tuniki.

Ta stacja przywodzi mi na myśl dwa skojarzenia.

Pierwsze związane ze św. Augustynem i jego interpretacją nierozerwalności tuniki jako jedności Kościoła. Jedności, o którą Jezus modlił się podczas ostatniej wieczerzy. Jedności, która wystawiana na próbę, w swojej słabości zostaje zerwana na Golgocie. Jedności, która w Chrystusie miała siłę się ponownie zjednoczyć.

I wreszcie jedności ogromnej rzeszy przyjaciół, którzy służyli pomocą w każdej chwili cierpienia Alicji.

Kolejna myśl, to sprawa ośmieszenia, wyszydzenia Jezusa. Odarcie z szat jako pozbawienie wszelkiej godności. Ale czy zamysł poniżenia Chrystusa został osiągnięty? Czy odarcie z szat stało się powodem do umniejszenia Jego czci?

Czy widok nagiego, zmasakrowanego ciała sprawił, że stał się On mniej godny? Czy pomniejszył jego wszechmoc? Nie!

Jezu, pomóż obnażyć serce moje z każdego przywiązania, oprócz przywiązania pragnienia Twojej Miłości. 
 

Stacja 11
Ukrzyżowanie Jezusa 

"Tam go ukrzyżowano..." J 19,18

Jezus na krzyżu, Ten, Który okazał się zwycięstwem w porażce.

W pewnym sensie ukrzyżowaniem Alicji było jej przykucie do łóżka i zupełne uzależnienie od pomocy innych osób. Uwięziona we własnym ciele, pozbawiona nie tylko ruchu, ale także głosu, być może również słuchu i wzroku.

Pojawiły się pytania bez odpowiedzi o żertwę.

Ta nierówna walka Ali o życie, o choćby minimalną sprawność, była dla mnie widokiem nie do zniesienia, była palącą, nieustającą boleścią mojej duszy.

Ale cierpienie, które zewnętrznie wydawać by się mogło, wykańczało ją, tak naprawdę, było czymś przeciwnym. To ono czyniło ją silną, piękną i w pewnym sensie wielką. Wielką, bo przybliżało ją do Tego, do Którego tak pragnęła się zbliżyć 

Boże, uczyń nas wielkimi przez bliskość z Tobą.

Stacja 12
Śmierć Jezusa na krzyżu 

Odeszłaś po cichutku, tak jak ostatnie dwa lata Twojego życia. Jedynie oczy nie potrafiły skryć cierpienia, już nie mieściły źrenice takiego bólu. I jeszcze bolesne skurcze deformujące ciało. I cisza, wymowna cisza, milcząca cisza, bolesna i pełna miłości cisza. Święta cisza. Czuwaliśmy przy tobie, dziecinko, dzień i noc. Lecz kiedy nadeszła twoja godzina, zasnęliśmy. Jak uczniowie w Ogrójcu. Czy w ten sposób chciałaś oszczędzić nam bólu? Nie dane było mi trzymać Cię za rękę w ostatniej chwili Twego życia, odeszłaś sama. A może już Maryja z Jezusem wzięli Cię w swoje ramiona.

I Twoje słowa "Pragnę być bliżej Jezusa".

Oto już masz wszystko, czego pragnęłaś.

Chociaż droga do celu była niezrozumiała. Ból jak ogień niszczył Twoje zewnętrzne piękno, twoją niezależność. Ogołocił Cię ze wszystkich ziemskich rzeczy, aby dać Ci wszystko. Dlaczego tak musiała ona wyglądać? Może była to droga najkrótsza.

Płakałam, klęcząc przed Bogiem i trzymając w ramionach Twoje martwe ciało.

Nagle pokój zapełnił się przyjaciółmi. Na zawsze pozostanie w mojej pamięci widok młodych ludzi, tulących się do ciebie z taką czułością i miłością, jaka tylko może być Twoim dziełem Panie. To mistyczne wręcz doznanie dopełniły słowa Te Deum

Jezu, naucz mnie przyjmować z miłością wolę Ojca.

Gdzie teraz jesteś jaskółeczka nasza

Po Twe ciało z ziemskich choroby katuszy

Już orszak świetlistych aniołów wyruszył 

Wytchnienie mej duszy wnet będzie dane

Twe nieme boleści przez niebo zabrane 

Chociaż mieszanka sprzeczności jeszcze w sercu gości

Spod udręczeń trwogi przebija promyk radości

Uśmiech ze łzami jeszcze toczą boję

Ale Jezus bierze już Ciebie w objęcia swoje

Najświętszy Chrystusie, Ty, moja miłości

Bądźże uwielbiony tam, na wysokości

Stacja 13
Jezus zdjęty z krzyża 

Biała trumna i Twoje martwe ciało w płatkach róż. O mój Jezu, po ludzku wydaje się, że to koniec.

Ileż paradoksów jest w tym dziele przejścia.

Umarłaś, aby zmartwychwstać do nowego życia. Od dwóch lat uwięziona bez ruchu w swoim ciele, poruszyłaś wiele serc, nie wypowiedziawszy słowa. Przekazałaś tyle mądrości, nikogo nie nawracając. Wielu pomogłaś odnaleźć Boga, bez różańca w ręku. Wkładałaś go w inne dłonie. Ale przede wszystkim wyzwoliłaś ogromne pokłady miłości.

Bezwarunkowej, oddanej, wiernej, spalającej, ufnej, miłości prawdziwej, takiej, której radość mieści się w radości innych. 

Jezu, niech Twoje przebite serce, miłosierdziem obalające sprawiedliwość, pozwoli już szybko spotkać się...

Stacja 14
Jezus złożony do grobu 

Dwumetrowy dół i zimna betonowa pokrywa to ostatnia sceneria ziemskiego życia Ali. Ostatni akt ceremonii pogrzebowej - złożenie trumny. Nie chciałam patrzeć... ktoś jednak zadecydował, że powinnam być do końca, dziękuję za to... Zostałam, może to uchroniło mnie przed wyrzutami zapierającego się Piotra.

Mimo rozdarcia, bolesna rana mej duszy goiła się dzięki nieśmiałemu pojmowaniu miłości jednoczącej Alicję z Bogiem.

Kimże jest człowiek, że o nim pamiętasz?

O jakże można byłoby bez Ciebie Panie unieść ten ciężar. 

W bezradności przemijania niech Twój pusty grób Jezu będzie nadzieją nowego życia. 

Boże. Bądź uwielbiony za krótkie, lecz piękne jej ziemskie życie. 

Za krzyż bólu i tęsknoty

Który mężnie dźwigać chcemy

Ciebie Boga wysławiamy

Tobie Boże dziękujemy 

 

Za nadzieję na spotkanie

Na które tęsknie czekamy

Tobie Boże dziękujemy

Ciebie Boga wysławiamy 

 

Za jej duszę, którą Panie

Tobie z troską powierzamy

Tobie Boże dziękujemy

Ciebie Boga wysławiamy 

 

Za mieszkanie jej w ogrodach

Tam, gdzie być z nią razem chcemy

Tobie BOŻE dziękujemy

Ciebie BOGA wysławiamy

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy