Nałęczowski cmentarz

Żeby odwiedzić cmentarz w Nałęczowie, trzeba się wspiąć na wzgórze. To jedno z najpiękniejszych miejsc w okolicy. Nic dziwnego, że w takim otoczeniu chcieli spocząć na zawsze nawet ci, którzy w Nałęczowie nie mieszkali na stałe.

Agnieszka Gieroba Agnieszka Gieroba

|

GOSC.PL

dodane 01.11.2025 08:00

Tak jak choćby światowej sławy malarz, grafik i ilustrator książek polskich, francuskich i amerykańskich, Michał Elwiro Andriolli. Pod koniec XIX wieku pojawił się w Nałęczowie. Zauroczony widokami, rysował je i umieszczał w prasie warszawskiej. Nałęczowskie lipy pozowały mu do ilustracji i to w ich cieniu kazał się pochować, umierając. Dziś jego grób należy do najczęściej odwiedzanych. Łatwo go znaleźć, bo niemal zawsze ktoś przynosi tu świeże kwiaty. W starej części cmentarza, gdzie spoczywa wielu dawnych mieszkańców Nałęczowa i okolic, kwiaty są rzadkością.

– Albo rodzina przeprowadziła się w inne miejsce, albo zwyczajnie wymarła. W ponad 100 lat, jakie minęły od czasu śmierci ludzi spoczywających pod starymi lipami, zmieniło się bardzo oblicze i Nałęczowa, i Polski. Nic więc dziwnego, że wiele grobów zostało zapomnianych. My, jako miejscowi, staramy się pamiętać o tych mogiłach, szczególnie w listopadzie, ale nie o wszystkich potrafimy coś powiedzieć – przyznają mieszkańcy Nałęczowa.

W końcu XIX wieku rysowała nałęczowskie budowle w parku młoda uczennica Stanisława Witkiewicza z czasów warszawskich, Oktawia Radziwiłłowiczówna, późniejsza żona Stefana Żeromskiego, pasierbica współzałożyciela Zakładu Leczniczego w Nałęczowie, a potem dyrektora, Konrada Chmielewskiego. Czy chodząc po Nałęczowie, gdzie spotkała miłość swego życia, czy przeżywając później śmierć swego synka Adasia, wiedziała, że spocznie na wieki na wzgórzu nałęczowskim? Mogła przypuszczać, że tak będzie. Dziś spoczywa w znakomitym towarzystwie osób, które żyły w jej czasach, zapisanych w historii miejscowości, a nawet i Polski.

Spoczywają tu wskrzesiciele Zakładu Uzdrowiskowego: dr Fortunat Nowicki, dr Wacław Lasocki, dr Konrad Chmielewski, inż. Michał Górski; powstańcy – sybiracy, lekarze, artyści malarze i rzeźbiarze, pisarze oraz właściciele miejscowych dóbr. Nałęczowski cmentarz jest miejscem wiecznego spoczynku Ewy Szelburg-Zarembiny, Tytusa Rakowskiego – oficera i powstańca listopadowego, Józefa Abramowicza – malarza koni, Mieczysława Glińskiego – aktora, Anity Baszanowskiej – żony Waldemara, wybitnego ciężarowca, mistrza olimpijskiego.

Szukając grobów tych znanych, ludzie przystają przy różnych mogiłach, wczytując się w napisy wyryte w kamiennych tablicach. „Za duszę wzorowej, żony i matki pełnej cnót, spokoju, dobroci poświęcenia po najszczęśliwszem małżeńskiem pożyciu lat 32 zbolały mąż i wdzięczne dzieci proszą o Zdrowaś Maryja” napisał na grobie swej żony Henryk Straszyński, marszałek szlachty. Sam spoczął obok niej, gdy Pan wezwał go do siebie. Był rok 1890. Pod nazwiskiem ojca dzieci umieściły tablicę informującą nie tylko o dacie urodzin i śmierci, ale i funkcji, jaką ojciec pełnił za życia. Wszystko podpisane: „wdzięczne dzieci”. W sąsiedniej alejce grób Konrada Chmielewskiego, na którym napisano: „doktór medycyny, jeden z założycieli i długoletni dyrektor zakładu leczniczego Nałęczów. Zmarł w 1899 roku. Kochał bez granic, cierpiał bez skargi, pracował bez wytchnienia, żył bez samolubstwa, umarł bez trwogi”. Kilka kroków dalej przypomina o sobie „Julian Morzycki niegdyś właściciel dóbr Lachowce na Wołyniu, potem mieszkaniec Ussola na Syberii, ostatnio administrator zakładu leczniczego w Nałęczowie” – informuje napis na jego grobie.

Cmentarze uczą także historii, opowiadając losy powstań i wojen. Ten w Nałęczowie ma do tego szczególne uprawnienia.

– Przychodzę na cmentarz z uczniami, gdy przerabiamy na lekcji okresy powstań narodowych czy II wojnę światową. Dzieci zupełnie inaczej odbierają tamte wydarzenia, gdy mogą na własne oczy zobaczyć grób kogoś, kto walczył za ojczyznę. Przestaje to być dla nich kolejna data do zapamiętania, a staje się sprawą ważną. Przychodzimy np. na grób Józefa Mazura, na którym napisano: „syn Michała i Jadwigi zginął w obronie Warszawy, walcząc z Niemcami 30 października 1939 roku”. To konkretny człowiek z naszych okolic, który walczył o Polskę – mówi Jolanta Woźniak, nauczycielka historii.

Takich mogił szukają też kuracjusze, którym przychodzi spędzać listopad w nałęczowskich sanatoriach. – W tym czasie chyba każdy ma potrzebę zatrzymania się i zadumy. Będąc daleko od grobów swoich bliskich, przychodzę na cmentarz szukać grobów żołnierzy lub znanych osób, by za nich się pomodlić. 1 i 2 listopada z pewnością mnie tu nie zabraknie – mówi Wacław Kawka, kuracjusz z Łomży.

1 / 1

Zapisane na później

Pobieranie listy