Galeria pamięci pod otwartym niebem przejdź do galerii

Cisza. Taka, która nie przytłacza, lecz otula. Słychać tylko szelest liści spadających z wiekowych lip, które od ponad dwóch stuleci czuwają nad tym miejscem. Kto wejdzie tu przez kutą bramę przy ulicy Lipowej, wchodzi nie tylko na cmentarz, ale wchodzi w historię Lublina, jego ducha i pamięć.

Małgorzata Oroń

|

GOSC.PL

dodane 02.11.2025 09:00

„Pod Lipkami” - tak niegdyś mówiono o tej nekropolii, od alei lip prowadzącej ku miejscu, które dziś znajduje się niemal w centrum miasta, choć w XVIII wieku było jego odległym przedmieściem. Jak wspomina dr Dariusz Kopciowski, wojewódzki konserwator zabytków, początki tego cmentarza sięgają 1794 roku, kiedy to biskup Skarszewski wydał dokument ustanawiający nowy, rzymskokatolicki cmentarz.

Nie był to jednak jedyny cmentarz. Z czasem dołączyły do niego kolejne części: ewangelicko-augsburska (z lat 1826–1840), prawosławna (powstała około 1840 roku) oraz wojskowo-komunalna, najmłodsza, z 1915 roku. Dziś tworzą razem niezwykły kompleks: wielowyznaniowy i wielowarstwowy, jak sama historia Lublina.

Pierwsze pochówki, jak opowiada Kopciowski, pojawiły się dopiero w latach 1810–1811. Wcześniej miejsce to otaczał drewniany płot, a wilki, jak głoszą stare zapisy, podchodziły aż pod same groby. Najstarsza zachowana płyta nagrobna z datą 1800 roku należy do rajcy miejskiego Marcina Szyby i dziś, po konserwacji, można ją zobaczyć na bocznej ścianie kaplicy cmentarnej z 1844 roku.

Galeria rzeźby pod gołym niebem

Spacer po Lipowej to spotkanie nie tylko z przeszłością, ale i ze sztuką najwyższej próby.

- To galeria rzeźby na wolnym powietrzu - mówi dr Kopciowski. I rzeczywiście, trudno o trafniejsze określenie. Między nagrobkami rozpoznajemy dzieła Antoniego Kurzawy - anioła na grobie rodziny Bęczkowskich, czy Bolesława Syrewicza, autora rzeźby anioła z żałobnicą na grobie Bobrowskich. Tu też spoczywa Helena Jaczewska, której nagrobek wyrzeźbił sam Konstanty Laszczka, wybitny artysta i profesor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Obok dzieła Andrzeja Pruszyńskiego, Franciszka Deca czy Kasjana Malczewskiego.

To nie są tylko pomniki. To opowieści o ludzkim losie, zamknięte w kamieniu: o bólu, nadziei i miłości. O potrzebie pamiętania. Nie dziwi więc, że w 1985 roku cały zespół cmentarzy przy Lipowej wpisano do rejestru zabytków. Jak podaje konserwator, tylko w części rzymskokatolickiej naliczono ponad 26 tysięcy grobów.

Panteon Lublina

Każdy krok między alejkami to spotkanie z kimś, kto tworzył to miasto. Emil Plage, Torofil Laśkiewicz - przemysłowcy, filantropi, ludzie, którzy nadali Lublinowi przemysłowe skrzydła. W części ewangelickiej spoczywa rodzina Vetterów - właściciele browaru, fundatorzy szpitala dziecięcego przy ulicy Staszica i szkoły przy ulicy Bernardyńskiej.

Jest i grób Józefa Czechowicza, poety, którego śmierć, jakże tragiczna i symboliczna, naznaczyła Lublin z czasów września 1939 roku.

- Ludzie często pytają, jak do niego trafić. Zawsze odpowiadam, że Czechowicz jest tu, wśród swoich poetów, przemysłowców, lekarzy, nauczycieli. Wśród tych, którzy zbudowali to miasto - wspomina dr Kopciowski.

Szczególnym świadectwem ducha tego miejsca są nagrobki stojące na granicy między cmentarzem katolickim, a ewangelickim. W szczelinach dawnego ceglanego muru stoją płyty małżeństw mieszanych - tych, którzy należeli do różnych wyznań, lecz połączyła ich miłość silniejsza niż podziały.

- To mówi więcej o ówczesnych lublinianach niż niejeden podręcznik. O ich duchowości, tolerancji, o tym, że nawet po śmierci chcieli być razem - zauważa dr Kopciowski.

Dylematy między życiem a pamięcią

Ale nekropolia przy Lipowej to nie tylko historia i sztuka. To także wyzwania współczesności. Potężne lipy, które nadały temu miejscu nazwę i urok, stają się czasem zagrożeniem dla zabytkowych nagrobków.

- Widziałem drzewo, które dosłownie rozsadzało grobowiec. Rodziny przychodzą z dramatycznymi apelami: co ważniejsze - drzewo czy pamięć o bliskich? A z drugiej strony - społecznicy proszą, by chronić starodrzew. Każdy ma rację. I trudno znaleźć rozwiązanie, które pogodzi wszystkich – wyjaśnia konserwator.

Ten konflikt między naturą a historią, między przemijaniem a trwaniem towarzyszy cmentarzowi od lat. Może dlatego tak porusza, kiedy w jesienny wieczór przystaniemy tu choć na chwilę. Cmentarze przy ulicy Lipowej to nie tylko miejsce pochówku. To pamięć miasta wyryta w kamieniu, opowiadana w ciszy, gdy liście spadają na stare płyty. Spacerując tymi alejkami, trudno oprzeć się wrażeniu, że to nie my odwiedzamy zmarłych - to oni, z uśmiechem i cierpliwością, zapraszają nas do rozmowy. Tu historia nie kończy się na dacie na nagrobku. Ona trwa w rzeźbie, w drzewie, w ciszy. W Lublinie pod Lipkami.

 

1 / 1
DO POBRANIA: |

Zapisane na później

Pobieranie listy

E-BOOK DLA SUBSKRYBENTÓW

ADWENTOWA SZKOŁA MODLITWY