Jeden z popularnych polskich youtuberów w rozmowie z pewnym jeszcze bardziej popularnym psychoterapeutą stwierdził: „Dzisiaj wszystko jest opinią”. I nie pomylił się.
Są takie rejony teologiczne, w które niektórzy boją się zapuszczać. Aniołowie zdecydowanie w takich terytoriach naszych lęków pomieszkują, zapewne za sprawą naiwnego oleodruku, na którym kładka, dziewczę w sukienczynie, chłopię w porciętach.
Czasem człowiek słyszy to, co chce usłyszeć, wystarczy zbieżność sylab, pozorne podobieństwo...
Czy wielka woda, jak fale biblijnego potopu, jest w stanie nas otworzyć na to, co najważniejsze?
Każda historia ma swoją historię, kartki papieru, na których je zapisano, również. Spora, zadrukowana, bo to rozmiar A3 był, znalazła się na ambonie w katowickiej katedrze (ktoś ją tam podrzucił), by następnie – za sprawą zaprzyjaźnionego księdza – wylądować na moim biurku.
Z przepastnych czeluści internetu dotarła do mnie informacja o tym, jak to pewna Brytyjka zadała sztucznej inteligencji (od jednego z czołowych graczy na rynku) pytanie na temat cyklu pracy serca.
W Bhutanie, jednym z najsłabiej (jak ocenia ONZ) rozwiniętych państw świata, nie istnieją związki zawodowe, a do niedawna nie było partii politycznych. Niektórzy twierdzą, że jest to niezwykle szczęśliwe, harmonijne i przyjazne miejsce.
Był tak bardzo wyrazisty, że mnie onieśmielał. Spotkaliśmy się osobiście zaledwie kilka razy, zawsze w trakcie tych spotkań byłem pod jego ogromnym wrażeniem – jako człowieka i jako księdza. Długo nie potrafiłem zrozumieć dlaczego, co takiego w nim było. Kiedy dowiedziałem się, że zmarł, udało mi się to w końcu w sobie odkryć: ksiądz Tomasz Horak był absolutnie przejrzysty.
Moje pierwsze spotkanie z „wielką literaturą” miało miejsce za sprawą Jana Parandowskiego, a mianowicie jego „Alchemii słowa”, książki, którą przeczytałem w bardzo wczesnej młodości, dzieciństwie właściwie, ba – za komuny to jeszcze nawet było – bo nagrodziła mnie nią redakcja ogólnopolskiego pisma harcerskiego, więc nie przeczytać nie wypadało.
Przytrafiło mi się ostatnio być świadkiem sceny niezwykle oryginalnej i pouczającej. Działo się to w zwykłym osiedlowym sklepie.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.