Sanktuarium w Wąwolnicy. „Proszę szykować się na śmierć córki” – usłyszeli państwo Białowolscy, rodzice małej Magdy. „Nic już nie można zrobić” – powiedział lekarz. Nie pomyślał, że ostatnie słowo należeć będzie do Matki Bożej Kębelskiej.
Madzia nie chorowała. Była radosnym dzieckiem, lubiła rysować. Tego dnia jak zwykle rozłożyła kredki, kartki do rysowania i zabrała się do dzieła. Nagle mama zauważyła, że ręka dziewczynki zwisa bezwładnie, a kredka upada na podłogę. Z Magdą dzieje się coś niepokojącego. Woła męża i szybko jadą z dzieckiem do najbliższego szpitala. Tam lekarz po badaniu stwierdza, że to na tyle poważne, iż lepiej będzie jak najszybciej zawieźć dziecko do kliniki w Lublinie. Gdy samochód dojeżdża do szpitala w Lublinie, dziewczynka ma już bezwładne obie rączki i nogi. Trwają gorączkowe badania i poszukiwanie przyczyn tego stanu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.