Zwykle swoje świadectwa podczas spotkań Magnificatu dawali goście z USA, Meksyku czy innych dalekich krajów. Tym razem o cudach doświadczonych w życiu mówiła lublinianka Anna Saj.
Wraz z mężem prowadzi własną firmę, jest matką szóstki dzieci, robi doktorat z teologii. To oficjalne dane dotyczące życia Ani Saj. Najważniejsze jednak jest dla niej odczytywać wolę Bożą w swoim życiu i ufać Bogu bezgranicznie.
- Doświadczyłam, że ufając do końca nigdy się nie zawiodłam. Wielokrotnie mieliśmy z mężem kłopoty finansowe, o co bardzo z Panem Bogiem się kłóciłam. On jednak pokazał mi, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych, a jak coś jest Jego wolą, to można kupować bez pieniędzy. Tak było w naszym przypadku wielokrotnie - dawała świadectwo Anna Saj.
Pierwszy raz doświadczyła przemożnej opieki Bożej, gdy jako młoda żona i matka dwójki dzieci znalazła się z rodziną bez dachu nad głową. - Mieszkaliśmy w wynajmowanym, trzypokojowym mieszkaniu w bloku. Okazało się, że właściciel chce sprzedać to mieszkanie i zaproponował nam kupno na bardzo korzystnych warunkach. Dla nas to była wielka radość. Podpisaliśmy umowę przedwstępną, zapłaciliśmy część pieniędzy - opowiadała pani Anna.
- Idąc wtedy rano na Mszę świętą usłyszałam w sercu głos, który mówił, że ma dla nas dom. Pomyślałam, że Pan Bóg potwierdza mi zamiar kupna mieszkania, które stanie się dla naszej rodziny domem. Głos jednak był bardzo natarczywy i mówił, że Pan ma dla nas dom. Zaczęłam się niepokoić, bo w końcu kupowałam mieszkanie, a nie dom. Wytłumaczyłam sobie jednak, że to chodzi o takie miejsce rodzinne, gdzie moje dzieci będą miały dom. Na Mszy było czytanie o tym, że jeśli domu Pan nie zbuduje, na próżno trudzi się człowiek. Akurat wtedy mieliśmy zaplanowany jakiś kilkudniowy wyjazd. Kiedy wróciliśmy okazało się, że właściciel mieszkania zmienił zamki w drzwiach i nie mogliśmy dostać się do środka, choć był tam cały nasz dobytek i zapłaciliśmy zaliczkę na poczet kupna. Właściciel powiedział nam, że nie ma już naszych pieniędzy i nie sprzeda nam mieszkania, a my mamy się wynosić - relacjonowała pani Anna.
- Znaleźliśmy się na ulicy. W tej sytuacji przygarnęli nas przyjaciele, którzy mieszkali 20 km za Lublinem. Mogliśmy się tam zatrzymać w jednym pokoju. Pół roku szukaliśmy jakiegoś miejsca dla siebie, ale nie było nas na nic stać. Wtedy dowiedzieliśmy się, że jest do sprzedania dom na Sławinku, który przed laty kupił założyciel Ruchu Światło-Życie ks. Franciszek Blachnicki. To był dom dobrze nam znany, bo tam od wielu lat odbywały się spotkania naszej wspólnoty, różne rekolekcje czy inne modlitewne czuwania. Nie mieliśmy na niego pieniędzy, ale zgłosiliśmy się do osób, które ten dom sprzedawały. Powiedzieliśmy, że możemy za niego płacić w ratach, bo nie mamy gotówki. Okazało się, że możemy się od razu wprowadzić i spłacać powoli nasz dom - opowiadała pani Anna.
Całe świadectwo działania Pan Boga w życiu Anny Saj ukaże się w papierowym wydaniu "Gościa Niedzielnego".