Już po raz jedenasty wolontariusze w Lublinie rozpoczęli zimową akcję pomocy osobom bezdomnym w ramach programu „Gorący Patrol”. Do kwietnia codziennie będą im dostarczać ciepłe posiłki.
Pani Teresa z rozbrajającą szczerością mówi: – Przyznaję, że lubię sobie wypić. Wiem, że to niedobrze, ale co zrobić, ja taka słaba jestem. W domu, który jeszcze ma, od dawna nie płaci rachunków. Nie ma prądu, ale nauczyła się bez niego obejść. W piecu pali czym się da, co znajdzie na ulicy czy w śmieciach. Czasem użebrze trochę grosza i jakimś cudem nie przepije wszystkiego, więc kupi opał. Czasem. Na jedzenie wydaje rzadko. W Lublinie jest kilka miejsc, gdzie można się najeść bez pieniędzy. Bezdomni, czy też tacy jak pani Teresa, dobrze o tym wiedzą. – Można pójść na Zieloną do Bractwa Miłosierdzia, zastukać do ojców kapucynów, zajrzeć do Domu Chleba przy kościele św. Michała, pójść do schroniska dla bezdomnych czy też wieczorem przyjść do nas na 1 Maja. No i przychodzą – mówi Aleksandra Kidaj, od wielu lat zaangażowana w lubelski Gorący Patrol. – Każdego dnia wieczorem w okolicach dworca PKP rozdajemy bezdomnym kanapki, gorącą herbatę bądź zupę. Przychodzi zwykle 20–25 bezdomnych osób. Rozmawiamy z nimi, w razie potrzeby udzielamy pomocy przedmedycznej – mówi Renata Dobrzyńska zaangażowana w pomaganie bezdomnym.
Jeszcze w listopadzie wolontariusze z „Gorącego patrolu” wprowadzili się do nowego lokalu przy ul. 1 Maja, który udostępnił im lubelski samorząd. Wcześniej wynajmowali tam suterenę na zasadach komercyjnych. W pomaganie bezdomnym zaangażowanych jest około 30 wolontariuszy. Są to głównie studenci, ale także osoby pracujące. Żywność dla swoich podopiecznych otrzymują od sponsorów, mają też dotację na działalność z urzędu wojewódzkiego. Podczas poprzedniej zimy rozdali bezdomnym 700 bochenków chleba, 2,5 tys. litrów zupy i 1,5 tys. litrów herbaty.