Miasto – można by rzec – stanęło na głowie, by dzieci, które nie wyjadą na ferie, dwa tygodnie wolnego spędziły pożytecznie, ciekawie i bezpiecznie. Jak wiele osób z tej oferty skorzysta, okaże się już wkrótce.
Ostatnio usłyszałam od koleżanki, mamy trzech chłopców, że czas ferii to dla niej wyjątkowo trudny okres. Dzieci cały czas w domu. Marudzą, biją się, ciągle czegoś chcą. Wyjazd na jakieś zimowiska nie wchodzi w grę, bo rodziny na to nie stać. Więc od kilku lat przez dwa zimowe tygodnie przeżywają w domu męczarnie. Zapytałam, dlaczego nie skorzystają z feryjnych ofert domów kultury, które prześcigają się w wymyślaniu twórczych zajęć i zabaw dla uczniów, szczególnie szkół podstawowych. Przecież na każdym osiedlu takowy dom funkcjonuje i za symboliczną opłatą oferuje niezwykle atrakcyjny program, zazwyczaj w godzinach, które standardowo przypadają na zajęcia lekcyjne. Nie mówiąc już o wyjątkowej ofercie lubelskiego MOSiR. Nie trzeba nigdzie wyjeżdżać, żeby spędzić czas fajnie i aktywnie, nie siedząc w domu. Usłyszałam, że to nie takie proste, bo dzieci trzeba na zajęcia zaprowadzić (jakby do szkoły nie trzeba było!), odebrać, no i – przede wszystkim – w ogóle namówić na wyjście. Jak się okazuje, chyba to ostatnie jest największym problemem, bo choć synowie mojej koleżanki do jednego z najpiękniejszych wąwozów Lublina mają dosłownie dwa kroki, na sanki nie chodzą, zabaw na śniegu nie lubią, a w ogóle to zima jest bleee. Dlaczego??? – Bo jest zimno – słyszę.
Zastanawiam się, w którym momencie dzieci tak bardzo się zmieniły. Osobiście pamiętam, jak – będąc dzieckiem – z wytęsknieniem czekałam, kiedy w końcu spadnie śnieg i będę mogła ulepić bałwana, pojeździć na łyżwach po zamarzniętym kanale czy zwyczajnie porzucać się śnieżkami. A dzisiaj dzieciom się podobno nie chce wychodzić z domu. A nawet gdyby im się chciało, to podobno tacie się nie chce. A oni by chcieli z tatą. A tata nie po to kupował w zeszłym roku tableta za wywalczoną podwyżkę, żeby teraz po pracy musiał jeszcze ganiać po śniegu, a – nie daj, Boże! – jeszcze ciągnąć trzech chłopaków na sankach. Więc chłopcy siedzą w domu. O tableta się biją. Bo jeden przecież. Dobrze jeszcze, że jest telewizor i nieustająco nadający program Cartoon Network, więc – jak mówi koleżanka – idzie przeżyć. Trochę piłkę pokopią w domu i czas jakoś minie. Tylko, czy o to chodzi, by on jakoś minął? My, dorośli, ciągle narzekamy, że dzieci siedzą przed komputerem czy telewizorem. Ale czy nie robią tego za naszym cichym przyzwoleniem, bo nam się nie chce nimi najzwyczajniej w świecie zajmować?